-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
STEPHEN E. AMBROSE
MOST
6 CZERWCA 1944
PEGASUS
Wstęp
W 1984 roku, w czterdziestą rocznicę D-Day, Brytyjczycy stanęli
przed trudnym wyborem - gdzie zorganizować główne uroczystości
z tej okazji. Amerykanie zdecydowali się na plaże Omaha i Utah, na
których wylądował ich desant w Normandii. Brytyjczycy skłaniali się
początkowo ku podobnemu rozwiązaniu; mogli zebrać się w Lion--
Sur-Mer, w pobliżu plaży Sword, albo w Arromanches, opodal plaży
Gold. Zwłaszcza Arromanches wydawało się odpowiednim miejscem,
gdyż tam właśnie podczas wojny Brytyjczycy wznieśli sztuczne nabrze-
że; było ono triumfem brytyjskiej pomysłowości, techniki i przedsię-
biorczości.
Główna uroczystość odbyła się jednak w niewielkiej osadzie Ran-
ville, oddalonej o około 10 kilometrów od morza, gdzie 6 czerwca
1944 roku znajdowała się kwatera polowa dowództwa brytyjskiej
6 Dywizji Powietrznodesantowej. Na uroczystości przyjechał książę
Karol, który wziął też udział we mszy na miejscowym cmentarzu
wojskowym. Zgromadziły się setki weteranów, tysiące widzów, a tak-
że fotoreporterów, dziennikarzy i ekip telewizyjnych.
Weterani przedefilowali przed księciem Karolem, który jest ho-
norowym dowódcą pułku spadochronowego. Przy dźwiękach woj-
skowych orkiestr maszerowali w beretach na głowach, z orderami na
dumnie wypiętych piersiach, i ze łzami w oczach. Mieszkańcy Nor-
mandii, mężczyźni i kobiety, wylegli tłumnie na ulice, wiwatując i pła-
cząc ze wzruszenia.
Książę Karol przybył do Ranville na pokładzie samolotu; przela-
tywał nad niewielkim mostem na kanale Caen, znajdującym się dwa
kilometry od osady. To właśnie ten most nocą z 5 na 6 czerwca 1944
roku opanowała kompania szybowcowa 6 Dywizji Powietrznode-
santowej w trakcie niespodziewanego ataku. Pozostałe formacje dy-
wizji, które wylądowały na spadochronach lub szybowcach w okolicy,
przez cały dzień odpierały zaciekłe niemieckie kontruderzenia.
W Ranville oraz w pobliżu mostu na kanale Caen w czterdziestą
rocznicę tego starcia zorganizowano wiele specjalnych atrakcji, w tym
zrzut plutonu spadochroniarzy z pułku spadochronowego - wetera-
nów walk w Irlandii Północnej i na Falklandach. Elżbieta II wpłynęła
na wody kanału Caen na pokładzie królewskiego jachtu
Britannia
i
oddała honory, gdy jacht przepływał pod uniesionym mostem.
Nie był to zwyczajny most, a walka o niego nie była zwyczajną
potyczką. Od opanowania tego strategicznego punktu zależało po-
wodzenie całej inwazji i Brytyjczycy wykazali się nadzwyczajnym
męstwem. Most ten - noszący dziś nazwę Pegasus, od Pegaza będą-
cego emblematem brytyjskich wojsk powietrznodesantowych - stał
się głównym miejscem uroczystości rocznicowych.
Mosty zawsze odgrywały w wojnach kluczową rolę. Wynik bitew
i kampanii często zależał od tego, komu udało się je utrzymać, zdo-
być czy zniszczyć.
Podczas II wojny światowej w walkach w północno-zachodniej
Europie szczególny rozgłos zyskały trzy mosty. Pierwszym z nich był
kolejowy most Ludendorffa na Renie w Remagen. Siódmego marca
1945 roku porucznik Karl H. Timmermann przedarł się przez ten
zaminowany przez Niemców most na czele swojej kompanii z ame-
rykańskiej 9 Dywizji Pancernej. Był to jeden z najbardziej śmiałych
wojennych wyczynów, który doczekał się upamiętnienia w książkach
oraz filmach; najlepszy opis akcji zawiera
Most w Remagen
Kena He-
chlera [na podstawie tej książki nakręcono film, wyświetlany w Pol-
sce pod tytułem
Most na Renie].
Drugi ze sławnych mostów znajdował się w Arnhem. Był on lepiej
znany w Wielkiej Brytanii niż w Stanach Zjednoczonych aż do roku
1974, kiedy Cornelius Ryan opublikował książkę
O jeden most za
daleko.
Wyczyny pułkownika Johna Frosta i jego spadochroniarzy
w Arnhem zyskały rozgłos po obu stronach Atlantyku.
Trzeci z mostów, Pegasus, nadal cieszy się sławą, głównie w Zjed-
noczonym Królestwie, choć występuje w filmowej wersji
Najdłuższe-
go dnia
według książki Ryana i w każdym z poważniejszych opracowań
poświęconych inwazji w Normandii. Niniejsza książka stanowi pierw-
szy pełny opis tego wojennego epizodu.
Temat zafrapował mnie po raz pierwszy 7 czerwca 1981 roku.
Znalazłem się przy moście Pegasus wraz z grupą amerykańskich we-
teranów, którzy wraz z żonami objeżdżali pola bitew II wojny świa-
towej. Oglądaliśmy most, wychwalaliśmy kunszt pilotów szybowców,
odwiedziliśmy miejscowe muzeum. Pełniłem rolę przewodnika i gdy
wracałem ze wszystkimi do autokaru - byliśmy jak zwykle spóźnieni
- zatrzymał mnie pewien siwy, wsparty na lasce starszy mężczyzna,
pytając:
-
Czy któryś z was jest z brytyjskiej 6 Dywizji Powietrznodesan-
towej?
-
Nie, proszę pana - odpowiedziałem. - W tym autobusie są sami
Amerykanie.
-
W takim razie przepraszam - odparł.
-
Nic nie szkodzi. Czujemy się dumni z tego, że jesteśmy Amery
kanami. A czy pan był w 6 Powietrznodesantowej?
-
Tak, byłem - odparł. - Jestem major John Howard.
-
Coś podobnego! Coś podobnego! - wykrzyknąłem, ściskając
mu dłoń. - To wielki zaszczyt poznać pana.
Zapytał wtedy, czy „moi chłopcy" nie chcieliby wysłuchać krót-
kiej opowieści o tym, co zdarzyło się w tej okolicy. Zapewniłem go,
że tak. Zebraliśmy się wokół majora Howarda, który stanął nad ka-
nałem, zwrócony plecami do mostu. Niemal wszyscy uczestnicy na-
szej wycieczki przepadali za słuchaniem wojennych relacji. I potem
zgodnie stwierdziliśmy, że jeszcze nigdy nie mieliśmy okazji słuchać
tak dobrze opowiedzianej. Rok później Howard już oficjalnie uczest-
niczył ze mną w objeździe z kolejną grupą, opowiadając więcej szcze-
gółów o wydarzeniach z 6 czerwca 1944 roku.
Przyjechał znów w 1983 roku. Gdy autokar w drodze do Paryża
zatrzymał się przed dawną kwaterą Rommla w jednej z kawiarni,
Howard stanął przed budynkiem i energicznie zasalutował. I wtedy
właśnie pomyślałem, aby opisać historię mostu Pegasus.
W owym czasie ukończyłem wieloletnie prace badawcze nad ży-
ciem Dwighta D. Eisenhowera. Wcześniej przestudiowałem ponad
dwa miliony dokumentów, na podstawie których sporządziłem li-
czący z górą dwa tysiące stron rękopis. Siłą rzeczy przez ten czas pa-
trzyłem na II wojnę światową i potem na okres Zimnej wojny oczami
naczelnego dowódcy i prezydenta USA. Chciałem, by moja następ-
na książka była zupełnie odmienna -jeśli chodzi o źródła, rozmiary
i perspektywę.
Pegasus idealnie pasował do tego zamiaru. Akcja jednej kompa-
nii nie została utrwalona w zbyt wielu dokumentach, a ponieważ
wywołuje żywe wspomnienia - mogłem bazować na ustnych relacjach
weteranów w większym stopniu niż na spisanych świadectwach. Po-
nadto opis jednego dnia działań kompanii musiał się okazać znacz-
nie krótszy od opisu 78 lat życia Ike'a Eisenhowera. Wreszcie praca
nad uwiecznieniem walk o most Pegasus pozwalała zejść do pozio-
mu dowódcy kompanii i jego żołnierzy - czyli na pole bitwy.
To, na czym mi zależało, najlepiej określił Russ Weigley we wstę-
pie do swojej znakomitej książki
Eisenhower's Lieutenants.
Napisał:
„Od dawna budzi we mnie niepokój tendencja w «nowej» historii
militarnej po 1945 roku (...) do unikania wchodzenia w epicentrum
walk. Wynika to po części z próby nadania naukowej i intelektualnej
szacowności współczesnej historii militarnej. (...) A przecież to przy-
gotowywanie i prowadzenie wojen jest głównym celem armii; w przy-
padku historyka wojskowości owo unikanie próby ognia sprawia, że
napisane dzieło staje się groteskowo niepełne". Po tych wszystkich
latach spędzonych na studiowaniu biografii Ike'a siła tego stwierdze-
nia szczególnie do mnie przemówiła, ponieważ sztaby Eisenhowe-
ra znajdowały się z dala od huku dział, ognia walk, uczucia strachu
0 życie.
Zaintrygowała mnie także konkluzja Weigleya: „Jeden dzień w bo-
ju często mówi więcej o zasadniczej wartości armii niż wizerunek
całego pokolenia czasów pokoju". To święta prawda, pomyślałem,
ten wniosek można uogólnić: jeden dzień bitwy mówi nie tylko o war-
tości armii, ale i całego narodu. I dlatego historia Johna Howarda
1 żołnierzy kompanii D pułku Ox i Bucks ukazuje prawdziwą
wartość
armii brytyjskiej i narodu brytyjskiego.
Zawsze byłem pod wrażeniem dzieł S.L.A. Marshalla, a zwłaszcza
sposobu, w jaki odtwarzał wydarzenia na polu bitwy na podstawie roz-
mów z jej uczestnikami. Marshall twierdzi, że historyk wojskowości
musi rozmawiać z żołnierzami zaraz po walce. W moim przypadku
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wzory-tatuazy.htw.pl