• [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    Anonim - Najwieksze poświęcenie
    Część pierwsza, rozdziału pierwszego.
    Bitwa, pomiędzy dobrem, a złem, Harrym Potterem i Voldemotem, trwała około dwóch
    lat. Z obu stron nie obyło się bez ofiar, ale Harry, Chłopiec- Który –Przeżył, wygrał. Nie
    dokonał tego sam. Wielką pomocą byli mu przyjaciele, tak wielką, że jedno z nich
    przypłaciło to życiem. Hermiona Granger, gryfońska Wiem- To- Wszystko, zaginęła, a
    jej ciało nigdy nie zostało odnalezione.
    Tej ostatniej walki Severus Snape nigdy nie zapomni.
    Każdy kawałek, wypalonej, skrwawionej ziemi, wiedział – bitwa dobiegała końca.
    Powietrze drgało od nadmiaru magii, unoszącej się wokół walczących. Albus
    Dumbledore, Minerwa McGonagall, Filius Flitwick, Pomona Sprout, Harry Potter, cała
    rodzina Weasley’ów, wliczając Percy’ego, Remus Lupin, aurorzy, Tonks, Shaklebolt,
    Szalonooki, Hermiona Granger, o dziwo Draco Malfoy i oczywiście Severus Snape
    zmagali się ze śmierciożercami, którzy ścigali ich bez wytchnienia. Harry został
    otoczony przez członków Zakonu i najlepszych przyjaciół. Tak samo chronieni byli
    Snape i Draco, ze względu na ich powiązania z Czarnym Panem.
    Pierwszy raz, członkom Zakonu udało się podejść tak blisko Voldemorta, by móc
    zaatakować. Zwykle do brudnej roboty wysyłał śmierciożerców, ale teraz wydawał się
    być gotowy do ostatecznego starcia. Nie było trudno namierzyć Voldemorta, kiedy
    rozszalał się burza, wywołana nadmiarem magii, na swoją pozycję wybrał nieosłonięte
    wzgórze. Wyglądało to dramatycznie. Severus zauważył, że członkowie zakonu robią
    wszystko, by chronić Harrego. Trudno było przedrzeć się przez szeregi śmierciożerców,
    ciskających zaklęcia w każdego w zasięgu wzroku. Usiłowali się ratować, mimo
    zmęczenia, Harry, zaczął rzucać zaklęcia z większą siłą. Większość nie spała od wielu
    dni, tylko paru z nich, miało szczęście przespać się kilka godzin. Severus uśmiechnął się
    pod nosem, słysząc mamrotanie panny Granger; coś o mugolskich wojnach.
    Severus chronił ją wszelkimi siłami. Widział wielu zabitych uczniów i członków Zakonu,
    ale śmierć Hermiony Granger, nie byłby w stanie tego znieść. Była jedynym jasnym
    punktem w jego życiu, potrzebował jej by utrzymać się przy zdrowych zmysłach. Nie
    była jeszcze oficjalnym członkiem zakonu, ale kiedy zaczęła się wojna, ona i jej
    przyjaciele rozpoczęli stałą współpracę z zakonem. W ten sposób Severus spędził z nią
    więcej czasu, niż kiedy była jego uczennicą. Technicznie nadal nią była, ponieważ,
    zaczęła się ta przeklęta wojna i nie było czasu ukończyć szkoły. Tak, więc, Potter dotarł
    wreszcie do Voldemorta i zaczęli się pojedynkować. Severus był przerażony, kiedy Harry
    potknął się i prawie upadł, wtedy podtrzymała go magia Hermiony.
    Zaczęła wysyłać swoją magię, oddając ją Harremu, bo wyglądało, że Potter tracił własną.
    Voldemort, nie był przemęczony i nadal w pełni magicznych sił, w tym momencie
    silniejszy niż Harry. Severus starał się zbliżyć do Hermiony, ale otoczyli go
    śmierciożercy, żądni zemsty za zdradę. Przez prawie cztery godziny trwał zacięty
    pojedynek, Hermiona nadal oddawała Harremu swoją magię, przerywając tylko w
    momentach, kiedy musiała bronić siebie.
    Rozedrgane powietrze rozdarł krzyk bólu.
    Severus odwrócił się sprawdzić, kto wrzeszczy, miał wrażenie, że oglada tę scenę w
    zwolnionym tempie. Harry w wspaniałym stylu, posłał w stronę Mrocznego Lorda,
    Avadę. Zaklęcie rozbiło tarcze ochronne Voldemorta i stało się oczywiste, że Harry,
    mimo zmęczenia, zdołał wypełnić swoje przeznaczenie. Posłał w stronę mrocznego
    czarodzieja jeszcze dwa zaklęcia i Czarny Pan został otoczony przez zielone światło,
    chwilę potem eksplodował. Harry padł na kolana, wyczerpany. Jasne światło, potężną
    falą uderzeniową, rozchodziło po całym polu bitwy. Wrzaski śmierciozerców brzmiały
    przeraźliwie, nawet Severus zwinął się z przerażającego bólu. Jego lewa ręka płonęła,
    jakby rozżarzonym prętem wycinano mu część ramienia. Spojrzał w górę, zdążył jeszcze
    zobaczyć, jak Hermiona pada na ziemię i kolejny rozbłysk jasnego światła zalał pole
    bitwy, oślepiając wszystkich dokoła. Ból w jego ręce ustał, zemdlał z ulgi. Wojna
    skończyła się zwycięstwem światła. Zanim pogrążył się w błogosławionej ciemności,
    jedna uporczywa myśl drążyła jego myśli: musi sprawdzić, co z panną Granger.
    *****
    Zbudził się w jasnym pomieszczeniu, pachnącym środkami czystości i medykamentami.
    Przez dłuższą chwilę gapił się w sufit. Pielęgniarka widząc, że nie śpi, podeszła do niego
    i uśmiechnęła się.
    - Widzę, że się pan obudził, profesorze Snape. Świetnie. Dumbledore będzie
    zadowolony.
    Severus nie rozpoznał kobiety i domyślił się, ze leży w Św. Mungu zamiast w
    Hogwarcie.
    - Co…- jego gardło było strasznie suche, musiał odkaszlnąć.
    - Jest pan w Św. Mungu, od dziesięciu dni. Był pan wyczerpany i miał paskudną ranę na
    lewym ramieniu, ale to nic poważnego, zostanie tylko niewielka blizna. Profesor
    Dumbledore, obudził się już wczoraj i pytał o pana. Powiem mu, że odzyskał pan
    świadomość. Czy jest coś, co mogłabym panu przynieść?
    Kusiło go by zapytać o pannę Granger, ale poprosił tylko o wodę. Przepłukał gardło i
    ponownie zapadł w sen.
    Kiedy obudził się kilka godzin później, w fotelu, obok jego łóżka siedział Albus i
    przeglądał Proroka. Stary czarodziej potrząsnął głową i westchnął smutno.
    - Tak wiele strat, Severusie – powiedział, składając gazetę
    - Czy wszyscy śmierciożercy zostali złapani? – wyszeptał Severus, jego gardło nadal
    było obolałe. Zbyt wiele wykrzyczanych zaklęć
    - Wygląda na to, że tak. W przyszłym tygodniu, wszyscy złapani, otrzymają pocałunek
    Dementora. Już nie będą mieli kolejnej szansy.
    - Ja również powinienem być w Azkabanie. Ostatecznie, też jestem śmierciożercą.
    Brałem udział w ich mordach. – w jego szepcie brzmiało obrzydzenie.
    - Minister wie, co zrobiłeś. Ale, wie też, że każdy w twojej sytuacji postąpił by tak samo.
    Nie ma żadnego powodu, dla którego miałbyś trafić do Azkabanu. Ja wiedziałem, co
    robiłeś i to ja kazałem ci, robić te…rzeczy na równi z Tomem. – oczy Albusa straciły
    blask.
    Severus milczał przez chwilę, wpatrując się w sufit.
    - Co z resztą?
    - Ach, pan Potter odzyskał świadomość, Weasley’owie, z wyjątkiem kilku drobnych ran,
    mają się dobrze. Większość członków zakonu przeżyło, Remus, aktualnie szaleje w
    Zakaznym Lesie, młodemu Malfoy’owi nic nie jest, a on sam martwi się bardziej o Ginny
    Weasley – z sąsiedniego pomieszczenia dobiegł głośny, gniewny krzyk i dźwięk jakiegoś
    przedmiotu rozbijającego się o ścianę – Jak słyszysz z Minervą też wszystko w porządku.
    Czy to wyczerpująca odpowiedź na twoje pytanie?
    Severus spojrzał na Albusa pustym wzrokiem. Nie wspomniał o Hermionie i Severus
    mógłby przysiąc, że zrobił to specjalnie – A panna Granger?
    - Hmm? Och, panna Granger? - Albus zmarszczył brwi w zamyśleniu, Severus warknął
    cicho, ponaglająco. – Nie wiemy. Nie znaleźliśmy ciała, tylko rozszczepioną różdżkę.
    Nie byliśmy w stanie jej odnaleźć. Kolejna ofiara, tej bezsensownej wojny. – w
    niebieskich oczach Dyrektora lśniły łzy.
    Severus poczuł, że nie może oddychać. Oczy zaczęły go piec, wiedział, że jest bliski
    płaczu. Albus musiał wyczuć reakcję Severusa, ponieważ wstał z fotela i cicho wyszedł,
    zostawiając go sam na sam z jego smutkiem.
    Severus ukrył twarz w poduszce. Po raz pierwszy, w jego dorosłym życiu, Severus Snape
    płakał.
    *****
    Severus westchnął, spojrzał na fotografię trzymaną w dłoni. Wrócił do Hogwartu i uczył
    tych, którzy przeżyli. Harry, Ron, Draco i Ginny wrócili również, wbrew pozorom
    tęsknili za szkołą. Podjęli naukę od momentu, kiedy ją przerwali. Nie mieli nic przeciwko
    temu, że byli najstarsi na roku. Severus był im wdzięczny, że zachowywali się dojrzalej
    niźli reszta szósto i siódmo-klasistów. Jednak to nie było to samo, przy ich boku
    brakowało Hermiony. Wiedział, że nadal nie pogodził się z jej śmiercią. Dumbledore
    wierzył, że Severus doszedł już do siebie, znowu był złośliwym bękartem. Ale…ta
    fotografia, na którym widnieje śpiąca na kanapie Hermiona…zrobił ją podczas pobytu na
    Gimmauld Place 12.
    Przypomniał sobie ten moment. To było podczas jednej z krótkich chwil wojny, kiedy
    walki przycichły. Członkowie Zakonu wrócili na Gimmauld Place, żeby ustalić nową
    strategię i zregenerować siły. Hermiona poszła do biblioteki, żeby sprawdzić coś dla
    Minerwy i zasnęła na kanapie. Kilka godzin później, Severus wszedł do pokoju, w
    nadziei, że w obszernym księgozbiorze rodziny Blacków, znajdzie księgi o eliksirach i
    zastał ją śpiącą na kanapie. Spała, zwinięta jak mały kociak. Wtedy, jeszcze nie
    uświadamiał sobie, dlaczego przywołał swój aparat fotograficzny, ale teraz był już
    świadomy, czemu to zrobił. Zaczynał ją kochać.
    Byli zmuszeni współpracować i Severus coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że
    nie była, jak myślał, małą pannicą Wiem – To – Wszystko, ale inteligentną, młodą
    kobietą.
    Na szczęście, udało mu się ukryć jego rosnące uczucie, ale wierzył, że ono pomogło mu
    przeżyć. Tak, pamiętał to dziwne ciepło, które rozlało się po jego ciele i drżące serce,
    kiedy unosił aparat do zdjęcia. Ta chwila, utrzymywała go przy zdrowych zmysłach i
    przypominała, za co walczył.
    Teraz, kiedy na nie patrzył, lekki uśmiech wypłynął na jego usta.
    Nie obudziła się, mimo błysku lampy i na szczęście nie musiał wyjaśniać, dlaczego
    fotografuje ją, kiedy śpi.
    Z ciężkim westchnieniem włożył zdjęcie do kieszeni i wrócił do sprawdzania prac
    czwartego roku.
    W połowie, nawet nieźle napisanego eseju, warknął i odrzucił pióro na biurko. Nie mógł
    się skoncentrować! Widział jej uniesioną, gwałtownie machającą dłoń, kiedy znała
    odpowiedź na jego pytanie. Właściwie, tylko raz pozwolił Hermionie odpowiedzieć,
    udzieliła odpowiedzi natychmiast, zanim uświadomiła sobie niezwykłość sytuacji.
    Podobało mu się zaskoczenie widoczne na jej twarzy, kiedy to do niej dotarło. Udało mu
    się wtedy, uchwycić wyraz jej twarzy na szkicu. Była jedyną osobą, która wiedziała, że
    on szkicuje i to tylko dlatego, ponieważ poprosił ją, by w papierach leżących na biurku,
    znalazła przepis na jakiś eliksir. Jeden z jego szkiców leżał zapomniany na wierzchu.
    Przedstawiał ją i Draco, patrzyli na siebie ze złością nad kociołkiem. Wrzucili
    niewłaściwe składniki, ale na szczęście Hermiona szybko opanowała sytuację. Severus
    nie mógł się oprzeć, by nie naszkicować ich min. Zawsze mógł stwierdzić, że komuś to
    skonfiskował, ale w rogu widniał jego elegancki podpis. Pozwolił jej zatrzymać ten szkic,
    później słyszał, że miała go oprawiony w ramkę.
    Musiał wyjść z klasy. Zbyt wiele wspomnień. Zbyt wiele Hermiony.
    Zdjął z wieszaka nauczycielskie szaty i wrócił do swoich kwater.
    Musiał się przebrać.
    Pustym wzrokiem wpatrywał się w otwartą szafę. Miał tylko czarne szaty czarodzieja, w
    nich mógł pójść tylko do Hogsmeade, ale tam również straszyło widmo Hermiony.
    Musiał się wyrwać z Hogwartu, a to oznaczało mugolski Londyn. Tak, tam na pewno nic
    nie będzie mu o niej przypominać. Severus sięgnął w głąb szafy i wyciągnął jeden z
    trzech kompletów mugolskich ubrań. Parę czarnych spodni, czarny golf i długi wełniany
    płaszcz. Przebrał się i spojrzał w lustro. Nieźle, stwierdził. Przeczesał włosy i związał w
    kucyk, chwycił szalik w kolorach Slytherinu
    (prezent od Hermiony, własnoręcznie zrobiony na drutach), trochę mugolskich pieniędzy
    i wyszedł.
    Parę chwil później spacerował po ulicy Londynu, oglądając sklepowe wystawy.
    Zatrzymał się przed antykwariatem. Był już tu kilka razy, podobał mu się ten sklep, mieli
    duży wybór mugolskiej literatury, a nawet książki o chemii
    W środku było ciepło i spokojnie. Spacerował wśród regałów, przeglądając poszczególne
    tytuły. Jedna z książek przykuła jego uwagę i zdjął ją z półki, by obejrzeć dokładnie.
    Usłyszał delikatny dźwięk dzwonków nad drzwiami; do sklepu wszedł kolejny klient.
    Słyszał uprzejmy głos sklepikarza i domyślił się, że nowym klientem była kobieta.
    Wrócił do przeglądania książki. Po chwili poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.
    - To cudowna książka, profesorze. Czasem wydaje mi się, że historia Scarlet Pimpernel
    to opis pańskiego życia.
    Severus znał ten głos. Tak gwałtownie obrócił głowę, że stracił równowagę i prawie
    wpadł na regał z książkami. Złapała go za ręce i przytrzymała.
    - Panna Granger! – wychrypiał, zdławionym głosem.
    Rozdział pierwszy - dokończenie.
    Uśmiechnęła się miękko i skinęła głową – Tak, nie spodziewał się pan, że właśnie tu się
    spotkamy.
    - Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek jeszcze panią zobaczę. – przełknął i zamknął na
    sekundę oczy, by odzyskać równowagę. – gdzie u diabła, pani była? Nie skończyła pani
    nauki. To, że otrzymała pani zezwolenie na używanie magii w czasie wojny, nie czyni z
    pani wykwalifikowanej czarownicy. Dlaczego nie wróciła pani do Hogwartu? – Severus
    wiedział, że bredzi, nie to było w tej chwili najważniejsze, ale jeszcze nie otrząsnął się z
    szoku.
    Spoważniała – Niestety nie wrócę do Hogwartu. Nie mogę.
    - Oczywiście, jak mogłem zapomnieć? Pani różdżka została zniszczona i nie jest pani w
    stanie dostać się na Pokątną. No, więc dobrze, jeśli ma pani czas dziś po południu, to
    zabiorę panią do Ollivandera i kup…. – chciał odłożyć książkę na półkę, ale Hermiona
    złapała go za rękę przerywając mu w połowie zdania.
    - Nie, profesorze, nie rozumie pan. Nie mogę wrócić do świata czarodziejów.
    Gapił się na nią przez chwilę – Proszę o wyjaśnienie.
    - Ja…to długa historia profesorze i to nie jest odpowiednie miejsce.
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wzory-tatuazy.htw.pl