-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Amy Andrews
Ta jedna noc
Tytuł oryginału: Just One Last Night
ROZDZIAŁ PIERWSZYDoktor Grace Perry nie znosiła czuć się nieprzygotowana. Przez całe swoje dorosłe życie na szczęście była przygotowana na każdą ewentualność.
Dawało jej to siłę i poczucie kontroli. Bardzo to lubiła. Podobnie jak lubiła porządek i przewidywalność.
Ich przeciwieństwem był chaos, którego nienawidziła. Niestety w ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy w jej życiu chaos przeważał nad tak cennym dla niej porządkiem.
Tego dnia postanowiła odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Warunek był tylko jeden: musi dostać tę pracę.
Czekała ją rozmowa kwalifikacyjna, do której po rannym locie z Brisbane czuła się kompletnie nieprzygotowana. W uszach wciąż miała huk drzwi, które obrażona Tash ze złością zatrzasnęła. Grace westchnęła i nacisnęła przycisk windy. Jak to się stało, że ta piętnastolatka przewróciła jej świat do góry nogami?
Grace czuła się przegrana, a tego też nie znosiła.
Kiedy przyjechała winda, przestała się nad sobą użalać, weszła do środka i nacisnęła przycisk ósmego piętra.
Musi odrzucić negatywne myśli, od tej rozmowy zbyt wiele zależy.
Poza tym, choć rola opiekunki Cash i Benjiego, jej siostrzenicy i siostrzeńca, była dla niej trudna, dla nich było to tysiąc razy trudniejsze.
Drzwi windy otworzyły się. Grace poprawiła wąską szarą spódnicę i zapięła żakiet. Dasz radę, powiedziała sobie. W końcu była świetną specjalistką od medycyny ratunkowej, i to z piętnastoletnim doświadczeniem.
Naprzeciwko wind znajdowała się recepcja.
- Grace Perry. Jestem umówiona z doktorem Johnem Wilkiem - oznajmiła z pewnością siebie, jakby ta rozmowa była taką błahostką jak zszycie zranionego palca.
Recepcjonistka spojrzała na nią znad okularów i ściągnęła brwi.
Zerknęła na zegarek, a potem na papiery.
- Wcześnie pani przyszła.
Grace poczuła się tak, jakby popełniła wykroczenie.
- Tak, mam taki okropny zwyczaj. - A w każdym razie miała, nim w jej życiu zapanował chaos. - Przepraszam.
Czuła, że musi przeprosić tę ponurą kobietę. Potem się uśmiechnęła, by zapewnić recepcjonistkę, że to się nie powtórzy i przezwyciężyć nieprzyjemne uczucie, że ją na czymś przyłapano.
Recepcjonistka pociągnęła nosem i wstała.
- Proszę za mną.
Grace ruszyła za żwawo maszerującą kobietą, aż dotarły do drzwi, za którymi znajdowała się poczekalnia.
- Proszę usiąść. Doktor Wilkie rozmawia właśnie z innym kandydatem.
- Znów pociągnęła nosem. - To może chwilę potrwać.
- W porządku. - Grace opadła na najbliższe krzesło. - Mam co robić - dodała, poklepując swoją torbę.
Recepcjonistka oddaliła się, a Grace wyjęła z torby laptop i położyła go na niskim stoliku. Poprawiła okulary i czekała, aż ekran się rozjaśni.
Dwadzieścia minut później, gdy była zajęta pisaniem raportu, zadzwoniła jej komórka. Zazwyczaj nosiła ją przypiętą do paska, ale tego dnia włożyła spódnicę zamiast spodni, więc wrzuciła telefon do torebki. Musiała wyjąć całą jej zawartość, by go znaleźć.
- Doktor Perry - powiedziała.
- Dzień dobry, tu Juanita z Brisbane City High.
- Co znowu zrobiła? - Grace mocno ścisnęła telefon.
- Nie przyszła dziś do szkoły. To już trzeci raz w tym tygodniu.
Grace zaniknęła oczy.
- Rozumiem. - Wiedziała, że jej siostrzenica została podwieziona do szkoły. Dostała esemesa od Jo, opiekunki, gdy wysiadła z samolotu w Melbourne. - Dziękuję. Porozmawiam z nią.
Drżącą ręką wybrała numer Tash. Od razu została przełączona na pocztę, więc zostawiła cierpką wiadomość. Zadzwoniła do Jo i przekazała jej, co się stało, a potem napisała do siostrzenicy: „Natychmiast idź do szkoły!”.
Tash przypuszczalnie była w centrum handlowym. Oby tylko znów nie kradła. Grace była prawie pewna, że próba drobnej kradzieży czegoś Tash nauczyła. A jeśli towarzyszy jej ten chłopiec? Jak on się nazywa? Hayden?
Braydon? Jakoś tak. To jest prawdziwy powód do zmartwienia.
Grace wzdrygnęła się, kiedy drzwi nagle się otworzyły i dwa męskie głosy zakłóciły ciszę.
- Dzięki, John. Czekam na wiadomość.
- Nie przejmuj się, Brent. Wybrany kandydat zostanie poinformowany do końca przyszłego tygodnia.
Grace zamarła. Nie miało to nic wspólnego z tym, że mężczyźni zachowywali się tak, jakby wynik rozmów był z góry przesądzony. Chodziło o doktora Brenta Cartwrighta. Jej pierwszą miłość. Poderwała się na nogi.
Odniosła wrażenie, że to było wczoraj. Jego niski głos, dźwięczny śmiech. Sposób, w jaki na nią patrzył, jakby była jedyną kobietą na Ziemi.
Lubił z nią żartować. Opowiadał jej rozmaite historie. Był wielkoduszny, inteligentny, czuły. Miał gorące wargi i niezapomniany zapach. Wypełniał ją sobą jak żaden inny mężczyzna. Pamiętała też, jak kręcił głową i wyrzucał z siebie wściekłe słowa, kiedy zerwała zaręczyny i złamała mu serce. Sobie także.
- O, doktor Perry. - John Wilkie powitał ją, stojąc w progu. - Edwina mówiła, że pani już jest. Proszę mi dać chwilkę, dobrze? - Zniknął za drzwiami gabinetu.
Grace kiwnęła głową. Czuła pulsowanie w skroniach i widziała tylko równie jak ona zszokowanego Brenta.
Wlepiał w nią wzrok. Kobieta, która go porzuciła.
Poczuł się, jakby to było wczoraj, a nie dwadzieścia lat temu.
Spacerowali po kampusie, trzymając się za ręce, kiedy liście zmieniały szatę, i zakochali się w sobie. Chodzili na wagary. Przez kilka dni z rzędu nie opuszczali łóżka. Toczyli rozmowy. Na śniadanie jedli resztki zimnej pizzy z kolacji. Pili kawę w tanich kafeteriach, rozpaczliwie starając się nadrobić zaległości do egzaminu z anatomii.
Była jego pierwszą miłością.
Postąpił krok w jej stronę, wyciągnął rękę. Czuł się jak osiemnastolatek, który uważał, że Grace to nie jego liga, chociaż jej pragnął. W końcu odzyskał głos.
- Gracie...
Zesztywniała, słysząc to zdrobnienie.
- Grace - poprawiła. - Po prostu Grace.
Jej lodowaty ton przywołał inne wspomnienia Brenta. Bezduszny cios jej pożegnalnej mowy, bolesny dotyk pierścionka zaręczynowego z kamieniem, któ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wzory-tatuazy.htw.pl