• [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    Hocking Amanda
    Trylle 03
    Przywrócona
    Wendy, następczyni tronu królestwa, musi poślubić księcia Vittra. To
    jedyny sposób, żeby ocalić Trylle przed ich śmiertelnym wrogiem i
    zapobiec krwawej wojnie z niepokonanym przeciwnikiem. Lecz myśl o
    tym, że przyjdzie jej opuścić miejsce, które stało się jej domem, jest nie
    do zniesienia...
    Pożegnała się już ze swoją pierwszą miłością, czy teraz przyjdzie jej
    poświęcić drugą? Czy będzie musiała wyrzec się uczucia do Lokiego, tak
    jak wcześniej wyrzekła się miłości do Finna? Czy czeka ją
    najtrudniejszy wybór: z którym z nich zostanie na zawsze…
    Jeśli tylko ich magiczny świat ma przed sobą jakieś „na zawsze”.
    Przyszłość Trylli leży w rękach Wendy - pod warunkiem że odważy się o
    nią walczyć…
    Azyl
    Wpatrzona w okno stałam tyłem do sali. Tej sztuczki nauczyłam
    się od matki - dzięki temu wydawało się, że nad wszystkim
    panuję. W ciągu ostatnich miesięcy Elora udzieliła mi wielu rad,
    z których najbardziej przydatne były te dotyczące prowadzenia
    spotkań.
    - Królewno, to naiwność - stwierdził kanclerz. -Nie możesz
    stawiać całego społeczeństwa na głowie.
    - Wcale tego nie chcę. - Odwróciłam się, zmierzyłam go
    chłodnym spojrzeniem, aż opuścił wzrok i zerknął na zmiętą
    chusteczkę w dłoni.
    Rozglądałam się po sali, starając się ze wszystkich sił uchodzić za
    chłodną i opanowaną jak Elora. Nie miałam zamiaru być
    bezduszną lodową władczynią, ale wiedziałam, że nie posłuchają
    osoby słabej. Jeśli jednak chciałam coś zmienić, musiałam
    okazać się silna.
    Odkąd Elora zaniemogła, przejęłam znaczną część jej
    obowiązków, w tym uczestnictwo w różnych posiedzeniach w
    pałacu. Spotkania z radą bezpieczeństwa pochłaniały mi
    mnóstwo czasu.
    Stanowisko kanclerza było wybieralne i liczyłam ze gdy tylko
    skończy się kadencja, rozpętam kampanię przeciwko obecnemu
    kanclerzowi. Był przebiegłym tchórzem, a my potrzebowaliśmy
    kogoś silniejszego na tym stanowisku.
    Garrett Strom - powiernik mojej matki - dzisiaj był na
    posiedzeniu, choć nie zawsze się zjawiał Często zostawał z Elorą,
    w zależności od jej stanu
    Moja asystentka Joss siedziała z tyłu i notowała z zapałem. Była
    to drobna dziewczyna - dorastała w Forening jako mansklig i
    pracowała u Elory, pełniąc funkcję sekretarki. Odkąd de facto
    przejęłam władzę, odziedziczyłam także J
    OSS
    jako asystentkę
    Duncan, mój ochroniarz, stał przy drzwiach jak zwykle.
    Towarzyszył mi wszędzie jak cień. Choć drobny i niezdarny, był
    mądrzejszy, niż się wydawało. Co prawda nigdy nie zastąpi
    mojego poprzedniego ochroniarza, Finna Holmesa, ale w ciągu
    minionych miesięcy nabrałam dla niego szacunku i sympatii
    Aurora Kroner siedziała u szczytu stołu. Koło mej był Tove, mój
    narzeczony. Zazwyczaj tylko on zajmował miejsce u mego boku i
    byłam niezwykle wdzięczna losowi za jego obecność. Nie mam
    pojęcia jak dałabym sobie radę z rządzeniem, gdybym była
    całkiem sama.
    W posiedzeniu brała także udział markiza Lans, kobieta, której
    zbytnio nie ufałam, ale była jedną z najbardziej wpływowych
    osób w Forening podobnie jak pozostali: markiz Bain
    odpowiedzialny
    za
    znajdowanie odpowiednich rodzin dla naszych
    podmienianych dzieci, markiz Court - skarbnik pałacu
    i Thomas Holmes, który dowodził pałacową strażą i oddziałami
    tropicieli.
    Przy stole siedziało kilka innych Trylli wysokich rangą. Na
    wszystkich twarzach malowała się powaga. Z godziny na godzinę
    sytuacja się pogarszała, bo proponowałam zmiany. Nie chcieli
    ich - woleli, żebym poparła obowiązujący od stuleci system, tyle
    że ten system przestał się sprawdzać. Nasze społeczeństwo
    wkrótce legnie w gruzach, a oni nie chcieli dostrzec swojej roli w
    tej tragedii.
    - Z całym szacunkiem, królewno - podjęła Aurora głosem tak
    słodkim, że prawie udało jej się zamaskować jadowity ton. - W
    tej chwili mamy ważniejsze sprawy na głowie. Vittra jest coraz
    silniejsza, a kiedy rozejm dobiegnie końca...
    - Rozejm! - Markiza Laris żachnęła się i wpadła jej w słowo. -
    Jakby coś dobrego nam z tego przyszło.
    - Rozejm jeszcze nie dobiegł końca. - Wyprostowałam się
    dumnie. - Nasi tropiciele w tej chwili starają się rozwiązać
    wszelkie problemy. Uważam, że powinni mieć dokąd wracać.
    - Zajmiemy się tym, kiedy wrócą - zaproponował kanclerz. - A w
    tej chwili zajmijmy się ratowaniem sytuacji tu i teraz.
    - Przecież nie domagam się redystrybucji dóbr, nie wzywam do
    obalenia monarchii - podkreśliłam. -Mówię tylko, że tropiciele
    ryzykują życie, dla nas i naszych podmienionych dzieci, i
    zasługują na porządny dom. Powinniśmy zacząć oszczędzać już
    teraz, a kiedy będzie po wszystkim, zbudować im prawdziwe
    domy.
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wzory-tatuazy.htw.pl