-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anatol Łunaczarski
Metoda materializmu
dialektycznego
w historii literatury
Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)
WARSZAWA 2006
Anatol Łunaczarski – Metoda materializmu dialektycznego w historii literatury (1933 rok)
Szkic „Metoda materializmu dialektycznego w
historii literatury” zamierzał Anatol Łunaczarski
przedstawić jako referat na VII Kongresie Nauk
Historycznych (21-28 VIII 1933 r.) w Warszawie.
Do wygłoszenia referatu nie doszło, ponieważ autor
w tym czasie był chory. Tekst referatu odnaleziono
dopiero pod koniec lat '50 XX wieku i w 1960 roku
został on opublikowany w 7 numerze czasopisma
„Waprosy literatury”.
Podstawa niniejszego wydania: Anatol
Łunaczarski, „Pisma wybrane”, tom 1, wyd.
Książka i Wiedza, Warszawa 1963.
Tłumaczenie z języka rosyjskiego: Bohdan
Strumiński. Zmiany redakcyjne i korekta: Piotr
Strębski.
- 2 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Anatol Łunaczarski – Metoda materializmu dialektycznego w historii literatury (1933 rok)
Szanowne Panie i Szanowni Panowie!
W gruncie rzeczy referat ten powinien był być wygłoszony nie tu, lecz na I Międzynarodowym
Kongresie Historyków Literatury w maju 1931 r. w Budapeszcie.
Niestety, w tym czasie nie miałem jeszcze zaszczytu współpracować z Międzynarodowym
Komitetem Nauk Historycznych, nie był też w ogóle – chyba z naszej winy – reprezentowany na
wspomnianym kongresie nasz kraj.
Okazuje się wszakże, iż Komitet Nauk Historycznych poświęca również wiele uwagi historii
literatury, jako jednej z dyscyplin bezpośrednio go interesujących. Korzystając z tej okoliczności, pozwolę
sobie tutaj na uzupełnienie owego przeglądu metod badania historii literatury, jakiego dokonano na
wspomnianym kongresie w Budapeszcie.
Uzupełnienie to, jak mi się wydaje, jest dość istotne. W swym świetnym zagajeniu p. sekretarz
generalny Międzynarodowej Komisji Historii Literatury Najnowszej, profesor Paul Van Tieghem
przypomniał wszystkie ważniejsze kierunki w tej dziedzinie. Nie pominął tu również Rosji. Wskazał na
nową
szkołę formalistów w naszym kraju i wymienił dwóch bardzo wybitnych, ale dawno zmarłych
uczonych oraz kilku współczesnych nam nader jednostronnych, niezbyt wybijających się ich uczniów
Ale
profesor Van Tieghem, oczywiście z naszej winy, nie był poinformowany o istnieniu w ZSRR szkoły
materializmu dialektycznego
, która zarówno ze względu na ilość prac, jak i ze względu na swe
oddziaływanie na studentów i społeczeństwo jest czymś bez porównania poważniejszym od stosunkowo
niezbyt godnej uwagi szkoły formalistów.
Wystarczy powiedzieć, że istnieją w naszym kraju trzy poważne instytuty naukowe: Akademia
Sztuk Pięknych w Leningradzie, Instytut Literatury Rosyjskiej przy Wszechzwiązkowej Akademii Nauk w
Leningradzie oraz Instytut Literatury, Sztuki i Języka przy Komunistycznej Akademii w Moskwie –
powtarzam: trzy instytuty, w których działalności dominującą rolę odgrywa historia literatury, badana
wyłącznie pod kątem widzenia wyżej wspomnianej szkoły.
Wyłącznie przedstawiciele tego właśnie kierunku prowadzą prace z dziedziny historii literatury w
ramach
Wielkiej Encyklopedii Radzieckiej
(ukazało się już ponad 20 tomów) i wydają specjalną
Encyklopedię Literacką
(jest już 8 tomów)
przy czym chciałbym tu dodać, że to ostatnie wydawnictwo
daje nową, wnikliwą analizę wszystkich terminów i pojęć naszej nauki, nową ocenę wszystkich autorów,
dzieł i w ogóle wszystkiego, co miało jakieś znaczenie w życiu literackim świata.
Aby nie zatrzymywać się na olbrzymich pracach z dziedziny literatury rosyjskiej, wymienię tutaj
tylko prace z zakresu literatury zachodniej: ukazują się w nowych przekładach, opatrzone starannymi
komentarzami w duchu wzmiankowanej szkoły, dzieła zebrane Goethego, Hugo, Flauberta, Anatola
France'a. Pod kierunkiem prof. Ejchenholca zakończono edycję dzieł wszystkich Emila Zoli, która pod
względem bogactwa aparatu naukowego nie ma sobie równej nawet w ojczyźnie tego pisarza.
Nie będę tu wspominał o wielu wydaniach poszczególnych utworów, zaopatrzonych w komentarze:
trzyletni plan państwowego wydawnictwa „Academia” częściowo już przyniósł, a częściowo przyniesie
jeszcze olbrzymią bibliotekę arcydzieł wszystkich czasów i narodów, bibliotekę
ujętą w ramy koncepcji
socjologicznej i estetycznej, zgodnej z zasadami materializmu dialektycznego.
Jeżeli wziąć pod uwagę, że całą tę pracę prowadzimy w istocie rzeczy dopiero od trzech-czterech lat,
1
Paul Van Tieghem, naówczas profesor Uniwersytetu Paryskiego, reprezentował jedną z odmian komparatyzmu w nauce o
literaturze. – Przyp. red.
2
Oto odpowiedni ustęp z zagajenia Van Tieghema: „Metodą nowej szkoły formalistów rosyjskich (Wiesiołowski, Peretz,
Potiebnia, Osip, Brik, Ejchenbaum, Winogradow, Żirmuński) jest badanie jedynie formy, co daje efekty wyłącznie w
zastosowaniu do prawdziwych dzieł sztuki. Metoda ta programowo poprzestaje na analizie środków artystycznych, historia
literatury jest dla niej historią techniki literackiej – tę ostatnią bada najskrupulatniej, w najdrobniejszych szczegółach: język,
styl, kompozycję”. – Przyp. red.
3
Po śmierci Friczego (1929 rok) naczelnym redaktorem tej encyklopedii został sam Łunaczarski. Pod jego redakcją ukazały się
tomy od trzeciego do ósmego. Cała encyklopedia obejmuje tomów 12. – Przyp. red.
4
Chodzi o wydawaną przez wydawnictwo „Academia” serię „Sokrowiszcza mirowoj literatury”. – Przyp. red.
- 3 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Anatol Łunaczarski – Metoda materializmu dialektycznego w historii literatury (1933 rok)
to możemy powiedzieć z dumą, że chyba żaden inny kierunek nie mógłby wykazać się tak płodną
działalnością.
Na czym wszakże polegają zasady tego kierunku?
Żeby powiązać moje dalsze wywody z kongresem w Budapeszcie, pozwolę sobie przytoczyć cytat z
niezwykle interesującego referatu wygłoszonego na tym kongresie przez profesora uniwersytetu
krakowskiego Władysława Folkierskiego pt. „«Badania porównawcze nad literaturą» czy «narodowa»
historia literatury?”
Na wstępie referatu prof. Władysław Folkierski mówi:
„Jesteśmy wszyscy przekonani o istnieniu kryzysu ogarniającego historię literatury, wszyscy
wyraźnie odczuwamy ów imperatyw kategoryczny, który nakazuje nam w sposób mniej fragmentaryczny i
bardziej syntetyczny odnosić się do owego
całokształtu
, jaki stanowi dzieło sztuki. Chodzi o objęcie tego
całokształtu
nie tylko we wszystkich jego złożonych i niezliczonych aspektach, ale i w jego rzeczywistej
jedności
, która daje mu życie i na której się opierają jego części składowe.
Żeby ogarnąć ów całokształt w jego jednolitości, trzeba nie tylko zająć się nim, ale i zagłębić się w
jego atmosferę, będącą zarazem atmosferą jego autora i w szczególności atmosferą tego bezmiernie
cennego momentu, któremu zawdzięcza on swe powstanie”.
Taki jest właśnie i nasz cel. Trzeba tylko znaleźć właściwą i należytą metodę, która by pozwoliła
przeniknąć prawa rządzące układem tej „atmosfery”.
Profesor Folkierski mówi ciekawie o
coupes horisontales
(przekrojach poziomych), rozumiejąc
zarazem, że poszczególne narody i kraje nie są rówieśnikami i że dla znalezienia niekiedy zdumiewających
paraleli w ich rozwoju literackim nie należy w żadnym razie zadowalać się dokonywaniem
chronologicznych przekrojów poziomych.
Wielce szacowny uczony przyznaje, że „można czasem – nie ujawniając żadnych wpływów
literackich – stwierdzić zaskakujące podobieństwo na dystansie kilku wieków, i to w bardzo różnym
środowisku”.
Ale konstatując to wszystko, p. Folkierski stawia tylko przed nami nową zagadkę.
Cóż to za dziwne zbieżności? Czyżby te podobne zjawiska nie miały podobnych przyczyn? Czyżby
nie było tu żadnej prawidłowości?
Wystarczy wszakże podejść do tego zagadkowego niemal zjawiska, biorąc za podstawę zasadnicze
cechy stopnia rozwoju gospodarczego danego społeczeństwa, aby otrzymać zastanawiające wyniki.
Już choćby najogólniejsze podziały dokonywane na zasadzie tych elementarnych cech
gospodarczych społeczeństwa wnoszą nieoczekiwany porządek do pozornie bezładnej pstrokacizny zjawisk
artystycznych.
Weźmy choćby feudalizm w okresie jego formowania się, rozkwitu i upadku, początki kapitalizmu i
burżuazji, ich pierwsze sukcesy, zwycięstwa i śmiertelną chorobę późnego kapitalizmu, a przekonamy się,
jak olbrzymie podobieństwo formalne zachodzi między zjawiskami literackimi z podobnych okresów
rozwojowych.
Hipolit Taine próbował tłumaczyć historię literatury klimatem, rasą i momentem historycznym.
Wiemy jednak, że ta sama rasa w tym samym klimacie w różnych stuleciach tworzy całkiem różne stopnie i
formy sztuki. Czynnik najbardziej zmienny – „moment historyczny” – pozostaje więc u Taine'a nie
wyjaśnion
My właśnie chcemy go wyjaśnić.
Kluczem jest tutaj historia stale zmieniających się form gospodarczych.
Zmarły niedawno uczony rosyjski, profesor Włodzimierz Fricze, w swoim krótkim zarysie
socjologii sztuki
podjął próbę takiej ekonomicznej synchronizacji zjawisk sztuki – i wyniki rzucają się w
5
W ujęciu taine'owskim historia jest pozbawiona ciągłości; ruch ma charakter okresowy, całkowicie mieści się w ramach
struktury którejś z epok kulturalnych, te epoki zaś przychodzą po sobie w sposób katastroficzny, nie wynikając z siebie, lecz
następując jedna po drugiej. – Przyp. red.
6
Chodzi o książkę Friczego „Socjologija iskustwa”, Moskwa 1926. – Przyp. red.
- 4 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Anatol Łunaczarski – Metoda materializmu dialektycznego w historii literatury (1933 rok)
oczy. Stają się one tym bardziej obiektywne, że profesor Fricze charakteryzuje sztukę poszczególnych epok
prawie zawsze słowami największych zachodnich znawców sztuki, nie będących bynajmniej zwolennikami
materializmu dialektycznego.
Wniknijmy nieco głębiej w istotę naszej metody.
Materializm dialektyczny to połączenie dialektyki i materializmu.
Obydwa te korzenie są bardzo głębokie i mocne. Dialektyka wywodzi się od Heraklita, nabiera
blasku u Leibniza i zwłaszcza Spinozy, rozwija się coraz bardziej w dziełach wielkich idealistów
niemieckich, święci olbrzymi triumf u Hegla, po czym zlewa się z materializmem.
Materializm z kolei, utrzymując mniej lub bardziej metafizyczny, tj. nie dialektyczny charakter,
wywodzi się od Demokryta, Leukipposa, Epikura i Lukrecjusza, zmierza poprzez Gassendiego i Hobbesa
oraz bardziej dialektycznie myślącego Bacona do materialistów francuskich XVIII stulecia i błyskotliwego
geniuszu Diderota, by dalej poprzez Ludwika Feuerbacha zespolić się w jedną całość z nurtem
dialektycznym.
Najwspanialszy przedstawiciel młodej burżuazji niemieckiej, Wolfgang Goethe, umiał po
mistrzowsku pojmować świat i poszczególne jego zjawiska w sposób dialektyczny. Oto jego słowa:
„Wszystko jest jednakowe i wszystko jest różne, wszystko jest pożyteczne i zarazem szkodliwe, wszystko
rozumne i zarazem nierozumne, wszystko, co wiemy o poszczególnych rzeczach, często przeczy sobie
nawzajem”.
Sama natura rzeczy jest wewnętrznie sprzeczna. Niepodobna zrozumieć żadnej jej części poza
całością, żadnego momentu poza potokiem czasu.
Teoria nasza ujmuje przyrodę jako jedną i realną całość, wiecznie zmienną. Nazywamy ją materią,
ale włączamy do pojęcia materii cały byt i odrzucamy całkowicie metafizyczne, mechanistyczne
wyobrażenie materii jako zbiorowiska bezwładnych, równych sobie cząstek.
Materia jest substancją zawierającą w sobie olbrzymie potencje. Rozwija się ona zgodnie z pewnymi
prawami. Wszystkie jej części są ze sobą powiązane.
Nie rozwija się ona jednak bynajmniej wedle stopniowej ewolucji ilościowej. Taki rozwój jest tylko
szczególnym, wcale nie najważniejszym rodzajem zachodzących w niej ruchów i przemian.
Wspomniany już przeze mnie Goethe mówił: „Rozum staje się nonsensem, czynienie dobra –
klęską”. Miał on tu na myśli albo w każdym razie można tu mieć na myśli formę państwa.
Dlaczego forma państwa, która wczoraj była jeszcze trwała, rozumna, nieomal zbawienna, dziś
kruszy się bezpowrotnie, niczym kajdany skuwające żywy organizm, którego siły przerosły ich opór i
którego nieprzeparta wola zmierza do ich zerwania?
Dlatego właśnie, że warunki gospodarcze społeczeństwa stały się inne i wymagają nowych form
zewnętrznych.
Ale w analogiczny sposób dokonują się prawie wszystkie procesy w przyrodzie. Wszędzie widzimy
przechodzenie zmian ilościowych w jakościowe wybuchy. I jeżeli Goethe nie rozumiał dominującego w
przyrodzie pierwiastka rewolucyjnego, albo raczej prawie świadomie zamykał oczy na jego istnienie, to
było to rezultatem właśnie niemocy społecznej owej klasy, którą reprezentował. Aby móc w całej pełni
zrozumieć dialektyczny charakter przyrody i społeczeństwa, należało uzyskać poparcie proletariatu, klasy
na wskroś rewolucyjnej.
Nasz światopogląd nie uznaje żadnego dualizmu materii i ducha. Życie i psychika są potencjalnie
zawarte w materii, ale znajdują swój wyraz tylko w pewnych najwyższych stadiach jej organizacji. Życie
psychiczne każdej indywidualności zależy częściowo od dziedzicznych cech anatomiczno-fizjologicznych
organizmu, częściowo zaś od środowiska społeczno-psychologicznego, w którym się dana indywidualność
rozwija. Owo środowisko właśnie jest źródłem, z którego jednostka czerpie język, sposób myślenia i
odczuwania. O oryginalności jednostki decyduje specyfika sytuacji społecznej. Im ściślej określony jest ten
szczególny splot rozmaitych nici społeczno-psychologicznych, który nazywamy jednostką ludzką, tym
mniejsze
residuum
pozostaje dla czysto biologicznych czynników.
Twórca materializmu historycznego jako socjologicznej części materializmu dialektycznego – Karol
- 5 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wzory-tatuazy.htw.pl