• [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    UKŁAD CHARLIE
    CHARLIE’S BARGAIN
    ANDERSON EVANGELINE
    Tłumaczenie nieoficjalne
    DirkPitt1
    UWAGA
    Książka zawiera obrazowe sceny seksu i wulgarny język. Tylko
    dla dorosłych.
    Prolog
    Lynx obserwował, gdy przeszła obok, nieświadoma kołysania swoich bioder, które
    sprawiło, że ślina napływała mu do ust. Jej subtelny zapach dryfował kusząco przez
    powietrze, pochodząc ze słodkiego miejsca między jej udami, które pragnął smakować.
    Nawet przez jej długą spódnicę z syntetycznej wełny, nadal mógł ją poczuć. Ubierała się
    inaczej niż inne barmanki w Potrójnym Półksiężycu — ubrana, żeby odwracać uwagę,
    zamiast ją przyciągać. Fakt, że nie pokazywała ani odrobiny piersi czy nawet śladu nóg,
    prawdopodobnie szkodził jej napiwkom, ale Lynx miał przeczucie, że o to nie dbała. On
    jednak dbał — zawsze była szczupła, ale od ostatniego razu, gdy był w barze, wyglądała
    boleśnie chudo. Minęło tylko kilka dni, odkąd ostatni raz ją widział i zastanawiał się czy
    miała wystarczająco dużo jedzenia. Prawdopodobnie nie, przy płacy, jaką tu dostawała.
    Łapiąc jej spojrzenie, przywołał ją machnięciem ręki, wskazując swój pusty kubek. Skinęła
    krótko głową i ruszyła przez wieczorny tłum górników, brudnych po ich dniu pod ziemią, w
    kopalniach platyny i innych barmanek, z których wszystkie były ubrane w sięgające uda
    spódniczki i przejrzyste bluzki, żeby lepiej pokazywać ich zalety. Lynx wiedział, że niektóre
    z nich wyrabiały nadgodziny na plecach po zamknięciu Potrójnego Półksiężyca, ale
    ona
    nie
    była jedną z nich. Gdyby była, to jego życie byłoby o niebo prostsze. Ale znów, gdyby była
    łatwo dostępna dla każdego, kto jej chciał, musiałby prawdopodobnie zabić pół tej przeklętej
    kolonii.
    Już musiał zrobić przykład z jednego zachłannego bękarta, który nie mógł utrzymać rąk
    przy sobie, gdy chodziło o nią, a potem była sprawa tego idioty, który ją zaatakował… Lynx
    pokręcił głową. Nie wiedziała o tym i lepiej, żeby nigdy się nie dowiedziała. Nie zamierzał
    zabić tego człowieka, ale nie mógł się powstrzymać. Chociaż Lynx jeszcze nigdy jej nie
    dotknął, jej zapach prowokował jego ochronne i zaborcze instynkty tak mocno, że samo
    zobaczenie jak inny mężczyzna dotyka jej ramienia, gdy ponownie napełniała jego szklankę,
    sprawiło, że drgnął.
    Obserwował ją, gdy szła w jego kierunku. Brzęk grubych szklanek z miedzianymi dnami i
    śmiech bywalców wypełniał powietrze, razem z pienistym zapachem chmielu, z którego
    ludzie robili swoje piwo. W tawernie takiej, jak ta, posiadanej i prowadzonej przez ludzi, nie
    byłby mile widziany bez swojego bogactwa i władzy. Ale nawet Mama Trash, właścicielka
    znana z nienawiści do Xornów, nie ośmieliła się odmówić mu wstępu, chociaż mrużyła na
    niego oczy i uśmiechała się szyderczo, gdy pojawiał się przy jego zwykłym stoliku, co każde
    trzy noce. Lynx miał reputację bezlitosnego i nawet najgorsi stali bywalcy Potrójnego
    Półksiężyca zostawiali go całkowicie w spokoju.
    Lynx nigdy nie rozmawiał z nikim oprócz niej i nigdy nie pozwolił żadnej innej barmance
    go obsługiwać. Przychodził tylko, co trzecią noc, bo to było wszystko, co mógł znieść — jej
    zapach wprowadzał jego ciało w gorączkę potrzeby i wszystko, co mógł zrobić, to siedzieć
    nieruchomo i obserwować cicho jak pracowała.
    W końcu stanęła obok niego z dzbankiem o grubym dnie, wypełnionym ciemnobrązowym
    piwem, ściśniętym w jednej ręce. Lynx mógł zobaczyć ścięgna na jej szczupłym nadgarstku,
    wystające z wysiłku utrzymywania ciężkiego naczynia, gdy nalewała, ale jej dłoń nie drżała.
    Była silna — musiała, by przetrwać w tym środowisku, które było obce dla wszystkiego, co
    znała, wszystkiego, do czego przywykła. Wiedział o jej przeszłości, tym jak urodziła się do
    bogactwa i była wychowywana w luksusie, tylko po to, żeby stracić to w okrutnym zakręcie
    losu, ale teraz nic z tego nie miało znaczenia. Tym, co miało znaczenie było to, że była tutaj,
    obok niego, wystarczająco blisko by dotknąć. Wystarczająco blisko by poczuć zapach.
    Lynx nie mógł się powstrzymać. Pochylając się lekko, zaciągnął się głęboko, wciągając ją
    do swoich płuc. Zapach alkoholu wypełnił jego zmysły, ale nie mógł zatopić jej świeżego,
    słodkiego piżma. Bogini w górze, to sprawiało, że był tak spragniony, jej kobiecy aromat.
    Mógłby wypić tysiąc dzbanów piwa i żaden z nich nie ugasiłby jego palącego pragnienia. Do
    tego potrzebował innego pokarmu.
    — To będzie kredyt, pięćdziesiąt. Powiedziała czystym, niskim głosem, wyciągając rękę.
    — Lynx mógł wyłapać bicie jej serca spośród tuzina innych w zatłoczonym pomieszczeniu,
    ale chciał jej bliżej, więc potrząsnął głową i zmarszczył czoło, żeby wskazać, że nie słyszał.
    Pochyliła się bliżej niego, jej długie, rudobrązowe loki opadały w dół jej bladego gardła.
    Powtórzyła cenę nad hałaśliwym pomrukiem pomieszczenia. — Kredyt pięćdziesiąt.
    Celowo się nie spiesząc, Lynx sięgnął do kieszeni na piersi i wyciągnął czerwony żeton.
    Biorąc jej miękką dłoń w swoją, wcisnął twardy, plastikowy chip w jej dłoń i zamknął jej
    palce wokół niego. Od razu poczuł jej reakcję. Musnął jej rękę i dłoń raz czy dwa, gdy
    nalewała jego piwo, ale nigdy wcześniej nie dotknął jej tak celowo, nigdy nie przedłużał
    kontaktu. Dotyk skóry do skóry wysłał eksplozję emocji przez jej ciało, rozpalając jej nerwy
    jak suche gałęzie, trafione błyskawicą w czasie burzy. Strach był na wierzchu w jej umyśle,
    mógł to wyczuć, jak ogrodzenie z poszarpanych kolców, trzymające go z daleka. Ale pod
    tym, tak głęboko, że prawdopodobnie nie wyczuwała tego świadomym umysłem, było
    pożądanie. Ciepła powódź potrzeby, równa jego własnej, czekająca, żeby się wydostać.
    Lynx poczuł, że jego serce dudni w piersi jak młot. Jego fiut nagle był sztywny i obolały,
    naciskający mocno na okrycie jego spodni, gdy jego ciało uznało to, co jego dusza wiedziała
    przez cały czas. Ona była tą jedyną. Jej reakcja na niego udowodniła to ponad wszelką
    wątpliwość.
    — Puść mnie. — Utrzymała cichy głos mimo tego, że była tak zdenerwowana, że słyszał
    jej pędzące serce, nad brzękiem kubków i uderzeń tego, co ludzie nazywali muzyką,
    wypełniającego powietrze.
    Lynx uwolnił jej nadgarstek i cofnęła się, rozcierając go, jakby on ją zranił, choć jego
    uchwyt był luźny. Jej twarz nie zdradzała żadnej emocji, ale mógł posmakować jej ulgę jak
    gorzką przyprawę w głębi gardła. Ulgę, że już jej nie dotykał? A może ulgę, że ta powódź
    potrzeby, wzbierającej w jej ciele, ustąpiła, gdy cofnął swoją rękę? Popatrzyła w dół na żeton.
    — To jest pięćdziesiąt. Nie mam tak dużo reszty. — Wyciągnęła go do niego w czubkach
    palców, uważając, żeby tym razem trzymać się na długość ramienia.
    — Nie chcę reszty. — Chrząknął Lynx,
    1
    lekceważąc machnięciem ręki. — Zatrzymaj go.
    — Nie chcę twojej dobroczynności. — Zmarszczyła czoło, wyraz, który skoncentrował się
    w jej ciemnobrązowych oczach.
    — Kto mówił cokolwiek o dobroczynności? To się nazywa napiwek. Potrzebujesz go,
    więc go zatrzymaj. — Lynx odpowiedział grymasem. Zbladła, ale nie cofnęła się.
    — Co sprawia, że myślisz, że wiesz, czego potrzebuję? — Nalegająco wyciągnęła przed
    siebie żeton. — Zabierz to z powrotem i daj mi coś mniejszego. Mama Trash
    2
    prędzej potrąci
    cenę twojego piwa z mojej wypłaty niż rozmieni tak wielki żeton.
    Przeklinając zabrał pięćdziesiąt i wyłowił zamiast tego dwudziestkę. Uderzając nim w
    lepki blat stołu, wstał, górując nad nią. Wzdrygnęła się i zrobiła krok w tył na jego nagły ruch.
    Xorni byli w przybliżeniu dziesięć razy silniejsi i szybsi od ludzi — cecha, której próbował
    nie pokazywać, jeśli mógł tego uniknąć. Ale jej uparta odmowa przyjęcia kredytów, gdy
    wiedział, że ich potrzebowała, zirytowały go do ujawnienia jego szybkości i mocy.
    — Wiem o tobie wszystko. — Powiedział jej. Wyciągając rękę, ujął jej blady, zbyt chudy
    policzek w jedną, dużą dłoń, wydobywając sapnięcie z jej ust. —
    Zwłaszcza
    , czego
    potrzebujesz. — Zahuczał cicho. Opuścił rękę zanim mogła odskoczyć i skierował się przez
    tłum mamroczących ludzi, do wyjścia. Oczy mrużyły się, a usta warczały z wszystkich stron,
    ale nawet najtwardsi górnicy odsuwali się na bok, gdy zobaczyli powolny płomień w jego
    wąskich, bursztynowych oczach i poczuli groźbę, którą wysyłał w zimnym uderzeniu przed
    siebie. To był tani trik, projekcja jego emocji, ale Lynx nie był w tej chwili w nastroju na
    walkę. Zwłaszcza nie z jakimś żałosnym człowiekiem, który chciał pokazać jak wyższy jest
    ich gatunek od plugawych Xornów.
    Zatrzymał się w podwójnych drzwiach i popatrzył w tył, chwytając jej wzrok swoim
    własnym i przytrzymując go, nie pozwalając jej odwrócić spojrzenia, dopóki nie był gotowy.
    Zadrżała w miejscu, gdzie stała, jakby jej dotykał i nagle nie mógł się powstrzymać. Wysłał
    pasmo żądzy by polizało wokół jej kostek i wspięło się po jej udach. Między jej nogami mógł
    wyczuć, że jej nektar zaczyna płynąć. Wydała stłumione sapnięcie i ścisnęła razem kolana,
    jakby próbując to powstrzymać, ale nie było możliwości powstrzymania Xorna, gdy był w
    potrzebie, a Lynx bardzo zdecydowanie był. Tak silnie opanowało go Pragnienie, że ledwie
    mógł widzieć.
    Skoncentrował się, czyniąc jej cipkę gorącą i mokrą, czując, że wnętrze jej szparki robi się
    nabrzmiałe i śliskie z pożądania, zwiększając jej wypływ, aż wiedział, że czuła się, jakby
    między jej udami pękła tama. Bogini, jak pragnął pić z tej fontanny, zanurzyć twarz między
    1
    Tak,wogóleLynxtory,jakbytokogoobchodiłoToonitammająryiewkomoie?
    2
    Trahtomied,mira,tandetaJakiepikneimi
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wzory-tatuazy.htw.pl