• [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    Ilona Andrews
    Magic Mourns
    tłumaczenie:
    AK
    I beta:
    Agnieszka
    CZĘŚĆ 2.2
    Jesteś pewien, Ŝe Doulos umarł?
    Jak szalona jechałam po niespokojnych ulicach Atlanty. Obok mnie Rafael lizał
    oparzenie na swoim ramieniu.
    Został zabalsamowany. Tak, jestem całkowicie pewien.
    W takim razie, co to było?
    Nie wiem. Cień? Dusza w drodze do Hadesu?
    Czy to w ogóle moŜliwe?
    Dziś prawie zostaliśmy poŜarci przez gigantycznego trójgłowego psa. Jest cholernie
    niewiele rzeczy, które w tym momencie uznałbym za niemoŜliwe. UwaŜaj na tamten wóz!
    Szarpnęłam kierownicą w prawą stronę ledwo unikając zderzenia z woźnicą, który
    pokazał mi środkowy palec.
    Potrzebujemy większej broni.
    Potrzebujemy prysznica powiedział Rafael.
    Najpierw broń. Później prysznic.
    Dziesięć minut później weszłam do biura Zakonu. Grupa rycerzy stojących w
    korytarzu odwróciła się, kiedy podeszłam: Mauro, potęŜny samoański rycerz, Tobias,
    elegancki jak zwykle, i Gene, doświadczony były detektyw z Biura Dochodzeniowego w
    Georgii. Popatrzyli na mnie. Rozmowa nagle zamarła.
    Moje ubrania były podarte i zakrwawione. Sadza barwiła moją skórę. Moje włosy
    sterczały w strąkach pokrytych skorupą brudu i krwi. Smród zdechłego kota emanował ode
    mnie w cuchnącej chmurze.
    Minęłam ich wchodząc się do zbrojowni, otworzyłam szklaną gablotę, wzięłam
    Wybuchową Dziecinkę, złapałam pudełko nabojów Srebrny Jastrząb i wyszłam.
    Nikt nic nie powiedział.
    ***
    Rafael czekał na mnie w Jeepie, cętkowany potwór umazany krwią i brudem. Mucha
    ewidentnie zakochała się w plamce na jego okrągłym uchu i szarpała je z uporem. PołoŜyłam
    Wybuchową Dziecinkę na tylnym siedzeniu, a sama wskoczyłam na fotel kierowcy. Rafael
    ziewnął ukazując róŜową paszczę obramowaną grubymi, stoŜkowatymi kłami.
    DuŜe działo.
    Gdzie chcesz, Ŝeby cię podrzuciła?
    Człowiek hiena oblizał swoje wargi:
    Do twojego mieszkania.
    Ha, ha. Serio, gdzie?
    1
    Ilona Andrews
    Magic Mourns
    tłumaczenie:
    AK
    I beta:
    Agnieszka
    Twoja twarz była widoczna, kiedy walczyliśmy z psem i później, gdy spotkaliśmy
    cień Alexa. Krwiopijca cię widział, co oznacza, Ŝe nawigator równieŜ widział cię jego
    oczami. To prawdopodobne, Ŝe nawigator wie, kim jesteś. Jest równie prawdopodobne, Ŝe
    robi w tym wąwozie coś, czego nie powinien. Ostatnio, kiedy sprawdzałem, kradzieŜ zwłok
    była nielegalna.
    KradzieŜ zwłok była wybitnie nielegalna. Z magią sprawiającą, Ŝe nowe i
    interesujące rzeczy stawały się moŜliwe ustawodawca bardzo powaŜnie traktował złodziei
    trupów. W Teksasie dostawało się wyŜszy wyrok w obozie pracy za kradzieŜ zwłok, niŜ za
    napad z bronią w ręku.
    Biorąc pod uwagę oddaloną lokalizację i ogrodzenie pod napięciem, było bardzo
    prawdopodobne, Ŝe ktoś tam coś kombinował. Gdyby to był legalna działalność Rodu,
    podszedłby do nas ludzki albo wampirzy wartownik. Ze względu na nasz statusu straŜników
    porządku publicznego wszyscy nawigatorzy znali z widzenia rycerzy Zakonu i uwaŜali nas za
    irytująco natrętną zgraję. Ród nawiązałby ze mną kontakt, Ŝeby zapewnić mnie, Ŝe nie są
    zaangaŜowani w nic nielegalnego i namówić mnie, bym sobie poszła. Ze względu na
    wszystkie przyprawiające o mdłości cechy, Ród był ściśle kontrolowany i przewaŜnie
    przestrzegał prawa. W kaŜdym razie do tej pory. Nie odwaŜyliby się zaatakować rycerza
    Zakonu wiedząc, Ŝe konsekwencje byłby publiczne i bolesne. Ale samotny nawigator
    uzbrojony w wampira nie miałby takich skrupułów.
    Myśli Rafaela biegły tą samą drogą:
    Nawigator będzie chciał cię uciszyć, zanim stworzysz papierowy ślad, którego nie
    będzie mógł zniszczyć. MoŜesz skończyć jako gospodarz przyjęcia dla krwiopijców dziś w
    nocy. Idziemy więc do twojego mieszkania zabrać to, czego potrzebujesz, a potem jedziemy
    do mnie. Nie widział mnie poza moją formą boudy.
    Kategorycznie nie.
    Nos Rafael drgnął:
    Naprawdę tak bardzo boisz się zostać ze mną, Ŝe wolisz, Ŝeby kilka wampirów
    rozerwało cię na strzępy?
    Nie boję się ciebie.
    Jego usta rozciągnęły się znowu w tym koszmarnym uśmiechu ukazującym ścianę
    zębów zdolnych przełamać na pół kość udową krowy, jakby to była wykałaczka.
    Obiecuję trzymać ręce, język i inne części ciała przy sobie. Ryzykujesz swoim
    Ŝyciem zostając w domu. Jest juŜ późno i oboje jesteśmy zbyt wycieńczeni, Ŝeby wybierać się
    dzisiejszej nocy do jaskini Rodu. Czym ryzykujesz idąc ze mną?
    Ogromną migreną od przebywania w twoim towarzystwie.
    Pomimo wysiłków nie mogłam znaleźć Ŝadnych błędów w jego rozumowaniu. Było
    logicznie poprawne. I bardzo chciałam zobaczyć jego dom. Ciekawość praktycznie mnie
    zŜerała.
    Podzielę się swoją aspiryną obiecał Rafael.
    I to będzie wszystko, czym się podzielisz. Nie Ŝartuję. Dotknij bez pozwolenia
    jakiejkolwiek części mnie jakąkolwiek częścią twojego ciała i wpakuję w ciebie kule.
    Rozumiem.
    2
    Ilona Andrews
    Magic Mourns
    tłumaczenie:
    AK
    I beta:
    Agnieszka
    Potrzeba było prawie dziesięciu minut inkantacji, Ŝeby Jeep zapalił. Jeepowi
    wyposaŜonemu, oprócz silnika benzynowego, w zaczarowany silnik na wodę, udawało się
    osiągnąć prędkość niemal czterdziestu mil na godzinę podczas fali magii, co samo w sobie
    było ogromnym osiągnięciem w manipulowaniu magią. Niestety cierpiał równieŜ na
    przypadłość dotykającą wszystkich zaleŜnych od czarów silników: był głośny. Nie był to
    takŜe typowy mechaniczny hałas silnika. Nie... on warczał, kasłał, ryczał i miotał grzmotami
    w swoich wysiłkach, by osiągnąć dźwiękową przewagę, więc wszystkie rozmowy musiały
    być prowadzone na poziomie krzyku. Byłam cicho, a Rafael drzemał. Kiedy zmęczony
    zmiennokształtny potrzebuje odpoczynku, moŜna by strzelać obok niego z armaty. Będzie
    miał to gdzieś.
    Kilka minut później zatrzymaliśmy się przed moim mieszkaniem. Rafael podąŜył za
    mną po schodach słabo oświetlonych bladoniebieskim blaskiem magicznych latarni, i
    powłóczył się do mojego salonu. Otworzyłam boczne drzwi prowadzące do jednej z dwóch
    sypialni, które wykorzystywałam do składowania swoich rzeczy i usłyszałam, jak Rafael
    wciąga powietrze przez swoje nozdrza.
    Spojrzałam w górę i zobaczyłam tę
    rzecz
    . Zostawił to w salonie, ale ciągle na to
    wpadałam, więc w końcu przeniosłam to tu, do kąta przy zakratowanym oknie. Wysokie na
    sześć stóp, Ŝyrandolopodobne, metalowe ustrojstwo wykonane z cienkiego, mosięŜnego
    drutu, to
    coś
    rozciągło się od sufitu do podłogi obracając się powoli. Wystawały z tego
    gałęzie drutu, na których mieniły się małe, szklane ozdoby zawieszone na złotych
    łańcuszkach. W ozdobach znajdowały się stringi.
    Zatrzymałaś to powiedział miękko Rafael.
    Wzruszyłam ramionami. Rzeczywiście, nie wzięłam pod uwagę tego, jaki to moŜe
    mieć na niego wpływ. Mój błąd w ocenie.
    Wygrywa z przekopywaniem mojej szuflady w poszukiwaniu bielizny.
    Jego oczy rozszerzyły się:
    Masz teraz jedne na sobie?
    Myśli wara do moich spodni! zarządziłam. Jeszcze jedno wykroczenie i zostaję
    Nic nie powiedział. Chwyciłam niebieską sportową torbę i krąŜyłam po sypialni
    zbierając potrzebny sprzęt. Mój zestaw podróŜny: zapasowa szczoteczka do zębów, pasta,
    szczotka do włosów, dezodorant. Bełty do kuszy powiązane w schludne pęczki, ich szerokie
    groty bezpiecznie owinięte miękką wełną w pudełku. Sharpshooter IV, przyjemna lekka
    kusza. Otworzyłam komodę i wyciągnęłam z niej kilka pudełek amunicji. Srebrnej.
    Jesteś jedyną znaną mi kobietą trzymającą srebrne kule w swojej komodzie
    oznajmił Rafael.
    UŜywam tego pokoju do przechowywania.
    W innych komodach teŜ są kule powiedział.
    Podejrzewałam, Ŝe to było nieuniknione. Był męŜczyzną, boudą i miał dostęp do
    mojego mieszkania. To było dla niego niemoŜliwe, Ŝeby powstrzymał się od zbadania
    zawartości moich szafek. Przynajmniej nie zostawił wielkiego czerwonego napisu: RAFAEL
    TU BYŁ.
    Lubię być przygotowana. Nie chcę obudzić się w środku nocy, opróŜnić
    magazynku strzelając do jakiegoś zwariowanego zmiennokształtnego skradającego się po
    3
    w domu.
    Ilona Andrews
    Magic Mourns
    tłumaczenie:
    AK
    I beta:
    Agnieszka
    moim mieszkaniu, a następnie musieć biegać w koło w poszukiwaniu amunicji, jeśli nie
    padnie.
    Rafael skrzywił się.
    Gdyby wiedział, Ŝe kłamałam w sprawie jego prezentu, nie krzywiłby się.
    Uśmiechałby się od ucha do ucha. Sama nie byłam pewna, dlaczego go zatrzymałam, poza
    tym, Ŝe musiał poświęcić godziny na zgromadzenie tego wszystkiego oraz Ŝe, aby to
    przygotować, musiał wymknąć się rygorystycznej ochronie Północnych Rozgrywek, co
    wymagało niemal boskich umiejętności ninja. Pokonał te wszystkie trudności dla mnie. Nie
    mogłam tego wyrzucić.
    Wypełniwszy swoją torbę bronią zniszczenia, udałam się do mojej sypialni
    zatrzaskując Rafaelowi drzwi przed nosem, gdy próbował podąŜyć za mną. Nie musiał
    widzieć, jak pakuję zapasową bieliznę.
    Zapakowałam dodatkowy komplet ubrań i przerwałam. Byłam niewiarygodnie
    brudna. Niewiarygodnie, obrzydliwie brudna. Musiałam wziąć prysznic albo tutaj, gdzie
    miałam swój szampon i mydło, albo w mieszkaniu Rafaela. Załapałam ubranie na zmianę i
    broń, i wyszłam z pokoju.
    Idę wziąć prysznic. Trzymaj się z dala od mojej łazienki.
    W porządku.
    Weszłam do łazienki, zamknęłam drzwi na maleńką zasuwkę i usłyszałam, jak
    Rafael opiera się o ścianę obok.
    Wiesz, widziałem się juŜ nago powiedział. Dwa razy.
    Doświadczenia z pogranicza śmierci się nie liczą odpowiedziałam zdejmując
    ubranie i próbując nie myśleć o Rafaelu obejmującym mnie mocno i szepczącym mi do ucha
    czułe słowa wsparcia, gdy Doolitle wycinał srebro z mojego ciała. Niektóre wspomnienia
    były zbyt niebezpieczne, Ŝeby je zatrzymywać przy sobie.
    Kiedy się pojawiłam znów czysta, ubrana i pachnąca głównie kokosem z jedynie z
    nikłymi śladami zdechłego kota, zastałam Rafaela przyglądającego się zdjęciom na mojej
    półce. Niska, mała wersja mnie i moja matka, drobna blondynka, stojące obok siebie.
    Masz tu z osiem lat? zgadywał.
    Jedenaście. Zawsze byłam mała, jak na swój wiek. Słabsza niŜ wszyscy inni.
    Delikatnie dotknęłam fotografii.
    W dziczy młode hieny rodzą się z juŜ funkcjonującymi oczami i zębami.
    Zaczynają walczyć od momentu narodzin, silniejsze samice próbują zabić swoje siostry.
    Czasami słabsze dziewczynki są zbyt przeraŜone, Ŝeby zbliŜyć się do piersi i umierają z
    głodu. Dorośli starają się to powstrzymać, ale młode hieny wykopują tunele, zbyt wąskie do
    dorosłych, i walczą tam do śmierci.
    Boudy nie kopią tuneli cicho powiedział Rafael.
    Masz rację. Nie muszą równieŜ ukrywać przemocy przed dorosłymi.
    Po prostu otwarcie próbują zatłuc cię na śmierć. Robią to na oczach twojej matki, bo
    wiedzą, Ŝe nie będzie cię mogła obronić.
    Sięgnęłam do ramki i wyciągnęłam spoczywające za nią małe zdjęcie. Człowiek na
    nim garbił się dziwnie, nagi, jednak wciąŜ pokryty niewyraźnymi zarysami hienich cętek.
    4
    Ilona Andrews
    Magic Mourns
    tłumaczenie:
    AK
    I beta:
    Agnieszka
    Jego ramiona były zbyt mocno umięśnione, jego twarz miała zbyt wyraziste szczęki, ze skórą
    pociemniałą przy nosie. Jego okrągłe oczy były całkowicie czarne.
    LycV, wirus, który stworzył zmiennokształtnych, zakaŜał zarówno ludzi jak i
    zwierzęta. Bardzo rzadko skutkowało to powstaniem zmiennego zwierzęcia, istoty, która
    rozpoczęła swoje Ŝycie jako zwierzę i zyskała zdolność przemiany w człowieka. Większość z
    nich nie przeŜywała transformacji. Nieliczni, którym się to udało przewaŜnie cierpieli na
    cięŜkie opóźnienie umysłowe. Głupi i nie potrafiący mówić byli powszechnie piętnowani.
    Ludzcy zmiennokształtni zabijali ich w mgnieniu oka. Ale raz na jakiś czas te zmienne
    zwierzęta okazywały się inteligentne, uczyły się mówić i mogły wyraŜać swoje myśli. A
    jeszcze rzadziej mogły nawet się rozmnaŜać.
    Byłam owocem połączenia w parę kobiety boudy i hienoczłowieka. Mój ojciec był
    zwierzęciem. Zmiennokształtni nazywali takich jak ja „zwierzoludźmi”. I zabijali nas. Bez
    procesu, bez Ŝadnych zbędnych pytań, nic oprócz natychmiastowej śmierci. Dlatego
    ukrywałam moje sekretne ‘ja’ głęboko w sobie i nigdy nie pozwalałam jej się ujawniać.
    Futrzasta, uzbrojona w pazury ręka Rafaela delikatnie spoczęła na moim ramieniu.
    Chciałam, Ŝeby mnie przytulił. To było całkowicie niedorzeczne uczucie. Byłam
    dorosła i zdolna zadbać o siebie lepiej niŜ większość ludzi mimo to, gdy tak stał obok mnie,
    czułam rozdzierającą serce tęsknotę, by utulił mnie jak dziecko, by czerpać od niego siłę.
    Zamiast tego zignorowałam jego rękę, wsunęłam zdjęcie z powrotem za ramkę i skierowałam
    się do drzwi.
    5
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wzory-tatuazy.htw.pl