-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->ANNA ONICHIMOWSKAHERA MOJA MIŁOŚĆCZĘŚĆ PIERWSZADOM W OGRODZIENajgorsze,Ŝeta historia zdarzyła się naprawdę.Przeczytałam jej krótki suchy opis i od tej pory prześladuje mnie nocami.Nie uwolnię się od niej, póki jej sobie nie wyobraŜę w najdrobniejszych szczegółach.Póki jej Wam nie opowiem.Składam tenświatpo kawałku, poniewaŜ lustro, w którym się kiedyś odbijał,rozsypało się w drobny mak. Bo wystarczy,Ŝezabraknie jednego kawałka puzzli, a obraznigdy nie będzie kompletny.MATKAImię: GraŜyna. Nazwisko: Niwicka. MęŜatka. Wzrost: 167, oczy piwne, znakówszczególnych brak.- Co to znaczy „znaków szczególnych brak”? - sylabizuje Michał. Od kiedy nauczyłsię liter, czyta wszystko, co wpadnie mu w rękę.- Dokładnie to, co jest napisane.śenie mam w twarzy niczego, czego nie mają inniludzie... - próbuje mu tłumaczyć.- Na przykład dwóch nosów? -śmiejesię Michał.- Na przykład blizny...Zerka do lustra. Jej twarz jest doskonała. Gdyby nawet zdarzyło jej się coś takiego, napewno by to usunęła, nowoczesna chirurgia plastyczna czyni cuda...Słyszy,ŜeMichał jeszcze coś mówi, ale ona nie ma juŜ czasu.- Idź z nim na spacer - prosi Nataszę, a sama poprawia pomadką usta i biegnie dosamochodu.- Na którą mam przygotować kolację? - goni ją głos gosposi.- Jem dzisiaj na mieście. Nie czekajcie na mnie...Pilot do garaŜu znów się zacina, wreszcie jednak wyłania się jej cacko, otwiera dach,przy takiej pogodzie szkoda jeździć z zamkniętym, i wolno rusza, przypalając papierosa.Dodaje gazu dopiero za bramą, prowadzenie sprawia jej przyjemność. W lusterku łapiespojrzenia kierowców, bawi się nimi, lubi startować, wyprzedzając wszystkich o kilkadługości.Na siłownię ma dzisiaj niecałą godzinę.Rozciąga spręŜyny, pedałuje, jakby miała dojechać na koniecświata.- Nie przyjemniej na rowerze? - zagaduje ją trener. Wymieniają się uwagami o brakuścieŜekrowerowych, on upiera się jednak,Ŝezna fajne miejsce do pojeŜdŜenia, gdyby miałaochotę, mógłby jej towarzyszyć. Odmawia z wdziękiem, przez chwilę wiosłuje,ćwiczącmięśnie biustu, potem prysznic, makijaŜ, papieros i znów siedzi w samochodzie.Tym razem zasunęła dach, to w końcu tylko kwiecień.Dzwoni telefon. Jej mąŜ, z Londynu.- Cześć, kochanie. Gdzie jesteś?- Jadę na kolację z klientem.- Mam być zazdrosny?- NiewaŜne, co powiem, i tak będziesz... -śmiejesię, a potem rozmawiają o tym, co uniego.Klient jest potentatem proszków do prania. Chodzi o niebanalną kampanię reklamową.GraŜyna jest w tym najlepsza.Przy deserze uzgodnili juŜ wszystko, wygląda na zadowolonego, ale nie czułby sięmęŜczyzną, gdyby nie zaproponował kontynuacji wieczoru.- Nie miewam kontaktów prywatnych z klientami, choćby byli najbardziejsympatyczni... - wygłasza przemyślaną odpowiedź, tę samą od zawsze, dla wszystkich zabardzo wyrywnych.I znów samochód, papieros, po drodze włącza kasetę z hiszpańskim, postanowiła sięnauczyć jeszcze tego języka.W salonie pali sięświatło,u Jacka teŜ, tylko u Michałka ciemno. Skarb z tej Nataszy -myśli GraŜyna, otwierając drzwi.Natasza ogląda telewizję.- Iść do swojego pokoju? - pyta, nie odrywając wzroku od ekranu.- MoŜesz obejrzeć do końca - zgadza się GraŜyna, chociaŜ nie lubi, kiedy Natkaprzesiaduje tu wieczorami. Ma u siebie telewizor.Potrzebuje całkowitego relaksu. A ten kojarzy jej się z jacuzzi.- Z chłopcami wszystko w porządku? - pyta na wszelki wypadek.Natasza przytakuje, zapatrzona w ekran.GraŜyna waha się przez chwilę, czy nie zajrzeć do Jacka, ale nie ma ochoty narozmowy, tylko na kąpiel w bąbelkach, dobrego papierosa i klasyczną muzykę.- Idę na dół - rzuca. - Nie przełączaj telefonów. Dobranoc...Musi być następnego dnia w agencji punkt dziewiąta. Zastanawia się, jak radzą sobiepracujące kobiety z dziećmi, za to bez gosposi, jednak te myśli są, mało zabawne, a moŜe jejwyobraźnia pracuje wyłącznie w określonych rejestrach.Przypomina sobie dom rodzinny, ciasnotę i zabieganą matkę artystkę. Podobno jestdobra, ale zawsze bez forsy. GraŜyna postanowiła być dobra w tym, na czym moŜna zarobić.Do dziś czuje wieczny zapach terpentyny i oleju, wiszący w ich małym mieszkanku. Matkaprowadziła warsztaty plastyczne, od czasu do czasu udawało jej się sprzedać jakiś obraz, alewiększość z nich piętrzyła się w stosach po kątach, a naścianachnie było wolnegocentymetra. Ojciec był rzadkim gościem, wyprowadził się z domu, kiedy była jeszcze mała.GraŜyna podziwiała w telewizji bogate wille w zieleni ogrodów, a w nich zadbane kobiety [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wzory-tatuazy.htw.pl