• [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    ANNETTE BROADRICK
    Córka
    prezydenta
    ROZDZIAŁ 1
    Waszyngton
    Poniedziałek, 21 grudnia.
    Nick Logan mijał właśnie dwa budynki pomiędzy parkingiem
    a swoim nowym miejscem pracy, gdy dopadł go podmuch
    mroźnego powietrza. Zawirował wokół niego, a potem zaatakował
    z wściekłą furią. Nick skulił się i przyspieszył kroku. Gdy dotarł do
    budki strażnika przy wschodniej bramie, zatrzymał się i spojrzał na
    samotnego „lokatora" budki.
    - Masz chyba grzejnik w środku, co?
    Ken White, pracownik sekcji mundurowej tajnych służb, odparł:
    - To jedna z drugorzędnych korzyści w tej robocie. - Po czym
    nagle zapytał: - A co ty tu robisz, Logan? Myślałem, że pracujesz
    w sekretariacie wiceprezydenta.
    Nick wzruszył ramionami.
    - Pracowałem. Do wczoraj,
    - Miło cię znowu zobaczyć.
    Nick przeszedł przez stalową bramę w ogrodzeniu otaczającym
    Biały Dom, po czym postawił kołnierz płaszcza, by osłonić uszy
    przed przenikliwym wiatrem, hulającym po Pennsylvania Avenue.
    Szarość dnia doskonale dopełniała się z jego nastrojem.
    Gdy w końcu dotarł do bocznych drzwi pomiędzy Białym Do­
    mem a budynkiem Biura Wykonawczego, był bardziej niż szczęśli-
    6
    CÓRKA PREZYDENTA
    wy, że znalazł wreszcie schronienie przed wichurą. Zatrzymał się na
    chwilę w holu. Zdjął płaszcz i przewiesił go sobie przez ramię, po
    czym skierował się ku W-16, przestronnej sali biurowej, w której
    mieściło się centrum dowodzenia tajnymi służbami przy Białym
    Domu.
    Po wejściu do sali rozejrzał się wokoło. W pomieszczeniu znaj­
    dowało się kilka składanych krzeseł oraz długi stół z kawą i przeką­
    skami, przy którym stała grupka mężczyzn, czekających na odprawę
    przed swoją zmianą. Pamiętał wielu z nich - spotkali się już przy
    okazji wykonywania innych zadań. W końcu tajne służby to wąski
    krąg ludzi.
    Jeden z siedzących przy stole mężczyzn wstał i podszedł do
    Nicka.
    - Nicholas Logan? Jestem Gregory Chambers, szef oddziału.
    Cieszę się, że zjawiłeś się tak szybko.
    - Wstrząsnęła mną wiadomość o wypadku Colina Crenshawa.
    Jak to się właściwie stało? - zapytał Nick, podążając za Chamber-
    sem w stronę stołu z kawą.
    - Stracił kontrolę nad kierownicą, w Aleksandrii - odpowie­
    dział Chambers, nalewając sobie gorącej kawy. - Oficerowie śled­
    czy twierdzą, że przyczyną była gołoledź. Rozbił się o słup przy­
    drożny. Jeden z tych dziwnych wypadków, których przyczyny tak
    naprawdę nikt nie potrafi wyjaśnić.
    Odeszli od stołu. Chambers mówił dalej:
    - Weźmiesz jego zmianę. Od czwartej po południu do północy.
    - Zrobił krótką pauzę. - Colin to był równy gość. Będzie nam go
    brakowało.
    Zatrzymali się przed wysokim, czarnoskórym mężczyzną, który
    - jak Nick zauważył - obserwował go bacznie od chwili, kiedy
    wszedł do sali.
    - Colin i Ron Stevenson pracowali razem, więc teraz ty bę­
    dziesz partnerem Rona.
    Nick podał Stevensonowi rękę.
    - Pracujemy ze Starym? - zapytał, mając na myśli prezydenta.
    CÓRKA PREZYDENTA
    7
    Ron potrząsnął głową.
    - Nie. Z jego córką.
    Niezbyt poważna misja, ale mógł trafić gorzej. Pilnowanie roz­
    pieszczonej dwudziestolatki to pewnie trochę lepsze zajęcie niż
    śledzenie rozkładu dnia kilku nadaktywnych nastolatków.
    Zanim zdążył zadać Ronowi kolejne pytanie, Chambers rozpo­
    czął odprawę.
    - Od waszej ostatniej zmiany wydarzył się tylko jeden incydent
    - zwrócił się do zgromadzonych. - Taksówkarz z Baltimore wje­
    chał przez główną bramę. Jego pasażerka zażądała rozmowy z pre­
    zydentem. Sprawa została przekazana policji. - Czytał ze swoich
    notatek, dodając tu i ówdzie komentarz i odpowiadając na pytania.
    Kiedy wszystko zostało omówione, Chambers wskazał na Nicka. -
    Ostatni punkt programu to powitanie Nicholasa Logana, który przy­
    łącza się do naszej zmiany. Logan pracował przy wiceprezydencie
    przez ostatnie trzy lata. Wcześniej służył w wojsku, w różnych rejo­
    nach świata, w tym na Bliskim Wschodzie podczas kryzysu w Zato­
    ce Perskiej. Witamy na pokładzie, Nick!
    Logan zauważył, że wszystkie oczy zwróciły się w jego kierun­
    ku. Dostrzegł też kilka przyjaznych uśmiechów i znaczących kiw­
    nięć głową. Ci ludzie wiedzieli, po co się tu znaleźli. Mieli zapew­
    niać bezpieczeństwo rodzinie prezydenta - przynajmniej od czwar­
    tej po południu do północy. Po nich przychodziła następna grupa,
    z kolei zmieniana o ósmej rano. "
    Nick pomyślał, że choć niezbyt go to interesuje, musi dowie­
    dzieć się jak najwięcej o prezydenckiej córce.
    Ashley Elisabeth Sullivan, najstarsze dziecko i jedyna córka Ja­
    mesa Allena Sullivana i jego żony, Juliany Holmes Sullivan, była na
    trzecim roku college'u i niewątpliwie w tej chwili spędzała w domu
    święta Bożego Narodzenia. Sądząc po tym, co o niej czytał i słyszał,
    prowadziła bardzo aktywny tryb życia.
    Przebywając w otoczeniu wiceprezydenta, Nick miał okazję po­
    znać opracowany przez fachowców, typowy dla polityków rozkład
    zajęć. Przyzwyczaił się do niego, jako że sam stanowił część wa-
    8
    CÓRKA PREZYDENTA
    szyngtońskiej infrastruktury. Dokładne śledzenie prywatnego życia
    młodej panienki stanowiło nagłą odmianę rutyny. I, prawdę mó­
    wiąc, nie tak wyobrażał sobie swoją nową misję, gdy późną nocą
    odbierał telefon.
    Skoro tylko Chambers zwolnił grupę, Nick zwrócił się do Rona:
    - No więc, jaki jest plan?
    - Taki sam jak zwykle. Robimy swoje, mimo że panna Sullivan
    niejednokrotnie wyrażała kategoryczną opinię o naszej obecności.
    - Pozwól, że zgadnę. Dwudziestojednoletnia wolna kobieta nie
    chce być nieustannie pilnowana przez grupę facetów, którzy gorli­
    wie interesują się każdym, kto się do niej zbliży.
    - Otóż to. Twierdzi, że to żenujące i że przyjaciele śmieją się
    z niej, kiedy idzie na randkę. Upiera się, że nie chce eskadry moto­
    cyklistów, niechętnie też przystaje na śledzący samochód.
    - A może warto pannie uświadomić, że udział w tych imprezach
    dla nas również nie jest żadną przyjemnością?
    Ron uśmiechnął się.
    - To zbyteczne. Ashley to bystra dziewczyna, która miała do
    czynienia z ochroną niemal od urodzenia.
    - Uważasz, że zdążyła już się przyzwyczaić?
    - Moim zdaniem, jest już tym zmęczona. Nie sądzę też, żeby
    nasze współczucie wiele ją obchodziło. Wszystko, czego od nas
    chce, to żebyśmy założyli czapki-niewidki i pozwolili jej prowadzić
    w miarę normalne życie.
    Nick uśmiechnął się.
    - Rozumiem, o co jej chodzi, ale, jak już powiedziałeś, my
    wykonujemy tylko naszą robotę. - Rozejrzał się po sali. Niemal
    całkiem opustoszała. - Gdzie znajdziemy naszą księżniczkę?
    Ron spojrzał na zegarek.
    - Skoro są ferie, a ona przyjechała do domu, to zwykle o tej
    porze trenuje na siłowni. Nie powiadomiono mnie o żadnych zmia­
    nach, zatem tam właśnie pójdziemy - powiedział, prowadząc kole­
    gę przez labirynt korytarzy Białego Domu.
    Aż do tego dnia Nick pracował wyłącznie w publicznym sekto-
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wzory-tatuazy.htw.pl