• [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    MICHAL VIEWEGH
    HALINA PAWLOWSKA
    PETR SABACH
    IVA PEKARKOVA
    EVA HAUSEROVA
    DANIELA FISCHEROVA
    IRENA DOUSKOVA
    VERA NOSKOVA
    IVAN KLIMA
    O KOBIETACH…
    CZESKIE OPOWIEŚCI
    POVIDKY O ZENACH
    przekład — Katarzyna Dudzic, Tomasz Grabiński, Jan Stachowski
    Good Books — Czeskie Opowieści
    Wrocław 2009 — wydanie 1
    ISBN — 978 83 928051 1 3
    MICHAL VIEWEGH
    ROZWIĄZŁOŚĆ
    przekład — Jan Stachowski
    Helena już rok kochała się w Milanie, ale zdradzenie Richarda przez
    dłuższy czas nie było łatwe — między innymi pracowali w tej samej
    firmie, więc miał ją na oku okrągłą dobę. Wreszcie wpadła na pomysł —
    dwa razy w tygodniu, zaraz po obiedzie, razem z mężem wyskakiwali z
    pracy do centrum handlowego. Kilka dni przedtem zawsze dzwoniła do
    Anety, która kupowała dla niej parę łaszków i chowała je u siebie w
    butiku. Aneta dopiero od pięciu lat była mężatką, niemniej kwestię zdrady
    małżeńskiej traktowała swobodniej, a nawet z większym zrozumieniem,
    niż Helena.
    Również dzisiaj przed wyjściem z biura wpadła do toalety, żeby
    poprawić fryzurę i makijaż. Nie chcąc czekać na windę, zbiegła po
    schodach, to raptem trzy piętra. Czuła się młodo, a przynajmniej młodziej
    niż zwykle. Przed południem padało, ciepłe powietrze było wciąż
    nasycone wodą. Wzięła głęboki oddech, klimatyzacja w firmie jest
    okropna. Nowe audi Richarda już czekało. samochody, nasze dzieci —
    pomyślała. Do dzisiejszego dnia nie miała odwagi domagać się od męża
    więcej niż półtorej godziny, teraz jednak, diabli wiedzieć czemu,
    postanowiła zaryzykować.
    — Dwie godziny?! Nie ma mowy.
    Podniósł nieco głos i ściągnął brwi, ale Helena wiedziała, że tylko
    udaje sprzeciw. Jest w dobrym humorze, zgodzi się. Po odliczeniu
    dwudziestu minut na dojście do atelier Milana i z powrotem zostanie im
    półtorej godziny plus konieczna rezerwa. Pierwszy raz nie będą się musieli
    spieszyć. Wizja powolnego tempa podnieciła ją. Uszminkowanymi
    wargami musnęła policzek męża. Gdyby teraz zajęli tylne siedzenia, tam,
    gdzie są przyciemnione szyby, być może nie miałaby nic przeciwko temu,
    ale w tych sprawach Richard jest zbyt konserwatywny. Już się pogodziła,
    że ich życie erotyczne toczy się wyłącznie w łóżku.
    — Kupisz sobie dwa pisma więcej — szepnęła.
    — Półtorej godziny. Moje ostatnie słowo.
    — I dodatkowo dwie szkockie…
    Zdumiał się.
    — A z powrotem kto siądzie za kółkiem?
    — Ja.
    Uśmiechnęła się. Richard podjął grę. Przechylił głowę w bok, jakby
    rzeczywiście rozważając propozycję.
    — Chcę jeszcze skoczyć do fryzjerki.
    Tak było najprościej. Podobnie jak większość mężczyzn, Richard,
    owszem, zauważał mocne ścięcie włosów albo zmianę koloru, ale już nie
    cieniowane końcówki, a co dopiero efekt odżywczej maski. Westchnął,
    zapalił silnik i ruszyli. W kącie parkingu stała żółtobrązowa woda. W
    ostatniej chwili skręcił ostro kierownicę.
    — Co, omijasz kałuże? — powiedziała z rozbawieniem. — To nie w
    twoim stylu…
    Zrobił minę winowajcy i oboje się roześmiali. Jak już tyle razy
    wcześniej, teraz także poczuła się głupio, że zdradza tego świetnego
    faceta. No cóż, chyba po prostu jestem rozwiązła. Gdy jednak ze swych
    rozterek zwierzyła się Anecie, przyjaciółka ją wyśmiała.
    — To ma być rozwiązłość? Dwie godziny szczęścia miesięcznie?
    Helena patrzyła na nią bezradnie.
    — Głupie dwadzieścia cztery godziny w roku? — kontynuowała Aneta.
    — Jeden jedyny naprawdę szczęśliwy dzień? Uważasz, że to w życiu
    dużo?
    Na zatłoczonym podziemnym parkingu niby pomagała Richardowi w
    znalezieniu wolnego miejsca, w rzeczywistości jednak rozglądała się, czy
    przypadkiem nie zobaczy auta Milana. Na odrapanym filarze, za którym
    akurat skręcali, były różnobarwne resztki lakieru. W następnym rzędzie
    dostrzegła dobrze znany samochód, co ją zaskoczyło, dotychczas za
    każdym razem musieli się zdzwaniać przez komórkę. Jej brzuch zalała fala
    strachu i podniecenia. Powtórzyła w myśli literę i numer najbliższego
    filaru. Twarz Milana była niewidoczna, miał opuszczoną osłonę. Czy to
    aby nie rzuca się w oczy? Na szczęście cała uwaga Richarda skupiła się na
    monitorze kamery parkingowej. Wyłączywszy silnik, z chłopaczkowatym
    zadowoleniem stwierdził, że wcisnął się idealnie między dwa auta. Za
    przednią szybą samochodu zauważyła jakiś ruch. Uzmysłowiła sobie, że
    akurat w tej chwili obu mężczyzn dzieli zaledwie dziesięć metrów, i
    wbrew własnej woli parsknęła lekko histerycznym śmiechem.
    — Co jest? — spytał Richard przyjaźnie. — Z czego się chichrasz?
    — Z ciebie, panie kierowco.
    Dwoma palcami złapał ją za kark, zsunął rękę, po czym pełną dłonią
    ścisnął jej lewy pośladek tak mocno, aż krzyknęła, jednocześnie
    zauważając, że czubki zamszowych czółenek są trochę mokre.
    Odwróciwszy się plecami do Milana, poprawiła spódnicę. W udach czuła
    napięcie. Richard odszedł od samochodu, elektroniczny zamek wydał
    krótki pisk. Zerknął na zegarek.
    — Kwadrans po czwartej tutaj. Równe dwie godziny.
    — Świetnie. Jesteś cudowny, naprawdę!
    — Ani minuty dłużej.
    Rozstali się przed sklepem z obuwiem. Kupiwszy dwie gazety i nowy
    numer pisma Off Road, Richard powoli szedł szerokim korytarzem w
    stronę swej ulubionej kawiarni. Sklepowe witryny mijał obojętnie, ale
    przed przeszkloną ścianą kącika dla dzieci stanął i zapatrzył się na około
    trzyletnią dziewczynkę z jeszcze mniejszym chłopczykiem, zapewne
    bratem, którzy na małym toboganie co i rusz zjeżdżali w stertę kolorowych
    piłeczek; odszedł, gdy dostrzegł spojrzenie jednej z matek.
    W kawiarni usiadł tak, by móc obserwować przechodniów. Młodziutka,
    ruda kelnerka jakby go poznawała. Zamówił kawę, mineralną i podwójną
    whisky. Czasu jest mnóstwo. W tej kanciapie za sklepem i tak nie
    wytrzymają dłużej niż piętnaście minut, zresztą za każdym razem, kiedy
    wychodzi, inne ekspedientki znacząco chichoczą. Oczywiście dla Anety
    kwadrans to za mało, ale jemu wystarcza. A gdyby dać jej dzisiaj mały
    prezent? Perfumy? Kwiaty? Helenie też bym mógł potem wręczyć kwiatki.
    Pogrążył się w lekturze, chwilę później kelnerka przyniosła zamówienie.
    — Żona na zakupach? — spytała.
    Zdał sobie sprawę, że jest o dobre dwadzieścia lat młodsza. Jej ironia
    sprawiła mu raczej radość, wiedział bowiem, że taka kombinacja
    pokoleniowej pogardy i lekkiego zainteresowania to
    maksimum, co może go spotkać. A będzie jeszcze gorzej.
    — Nie, tylko udaje, że robi zakupy. Tak naprawdę jest z kochankiem.
    — No co pan!
    — Tak to już bywa. Zawsze czeka na nią w samochodzie na parkingu.
    — Tolerancyjny mąż z pana — uśmiechnęła się.
    — Bardziej by pasowało — zrezygnowany.
    — Mówi pan poważnie? — zapytała po chwili ruda.
    — Tak.
    — Chce pan powiedzieć, że… że to prawda?
    Przytaknął. Wyczytała z jego wzroku, że nie kłamie.
    — Ja… ja nie wiem, co się w takich sytuacjach mówi.
    — Nie chciałem pani wprawić w zakłopotanie.
    Kelnerka obrzuciła spojrzeniem resztę gości, jakby szukając u nich
    wsparcia.
    — O Jezu…
    Richard wzruszył ramionami.
    — I pan tu sobie czyta prasę? — wybuchnęła nagle. — To jakieś
    zboczenie! O, przepraszam — dodała pospiesznie.
    — Zboczenie? — powtórzył Richard. — Dwie godziny szczęścia
    miesięcznie? Dwadzieścia cztery rocznie? Jeden naprawdę szczęśliwy
    dzień w roku? Serio, uważa pani, że to dużo?
    Kelnerka milczała.
    HALINA PAWLOWSKA
    O KROK OD MIŁOŚCI
    przekład — Tomasz Grabiński
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wzory-tatuazy.htw.pl