• [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    //-->ŚWIĘTYCH POLSKICHWIĄZANKA ZEBRANA Z PISMKS. KAROLA ANTONIEWICZA T. J.mW KRAKOWIE.CZCIONKAMI DRUKARNI A. KOZIANSKIEOO.'1906.Nr 5429IMPRIMATUR.Cracoviae, die 28 Novembris 1905.GROBY ŚWIĘTYCH POLSKICH,rTo>T'%J.Card.Puzyna.Dr. Lad. Bandurski Cancell.Nakładem Wydawirctw Apostolstwa Modlitwy.i£k •'•%Ogólny widok Krakowa.I.Kraków, 15. maja 1849Zbliżając się do Krakowajakieś dziwne niepojęte uczucie rozrzewniaserce, które za każdym krokiem coraz swo­bodniej i boleśniej się rozwija. Są to w po­czątku pojedyncze glosy, które na dnie duszysię odzywają, glos nadziei, żalu, tęsknoty,miłości — przechodzą w akordy i rozpływająsię harmonią przedziwną! Niewiem, czyśdoznał w życiu chwil takich, lecz jakież szla­chetne serce nie doznało onychchwil,w których myśl uczuciu ustępuje, gdzie ustasię uśmiechają, oko płacze a serce nie możezdać sobie sprawy z przyczyn tego wnętrznegousposobienia i rozrzewnienia. Takie uczucieowładło duszę moją, gdym w zmroku wie­czornym dostrzegł w oddali wieże kościołówkrakowskich i ten zamek na Wawelu, gdymw oddali posłyszał szum, zebranej deszczamiWisły ! Była to właśnie ta godzina, tak uro­cza i tajemnicza, gdzie światłość dniowa67poczyna się gubić w cieniach wieczornych,gdzie gwar życia przechodzi w błogą ciszęuśpienia całej przyrody: godzina, w którejdusza rzewniej czuje, serce goręcej bije, okoboleśniej płacze: godzina, którą mimowolniemyśl do nieba zwraca! To przejście dnia w nocpowątpiewania, z uroków nadziei w odrętwie­nie odłudzeń, z życia jasnego w Bogu, w życieświata rozwichrzone. O szczęśliwy, komu potakiej nocy, jutrzenka wiary na nowo zabły­sła — komu po takiej ciszy, glos nadziei nanowo z nieba zadzwonił!Ach! taka godzina, tych przejść bolesnych,jest, jakby godzina stała na zegarze życiaa w koło niej brzęczy, jako rój muszek, tenczas rozdrobniony na minuty, sekundy cią­głego ruchu! Duszy naszej uczucia, są tostruny lutni już naciągnięte, czekają tylkona rękę, któraby je potrąciła, aby się roz­brzmiały śmiechem lub płaczem! O, te go­dziny wieczorne były dla mnie najpożądań-szemi życia godzinami : ile mi one szczęściai boleści przyniosły!Tętniły kopyta końskie na gościńcu, z Wie­liczki do Krakowa wiodącym, pocztyiion,wśród wieczornej ciszy, wesołe wytrąbywałtony, którym gromadki dziatek, igrające podcieniem na pół wypróchniałych, kurzawąpokrytych wierzb, z taką się radością i cie­kawością przysłuchiwały! Wiesz, jak miłemi ulubionem była zawsze dla mnie drzewemta wierzba, tak polska, tak narodowa, któraniestety musiała ustąpić w tak wielu miej­scach wysmukłej, ale czczej topoli. Tawierzba, która przez tyle wieków tak wierniestrzeże, ocienia, zasłania, ogradza polskiechaty. Ona zdaje się podzielać i niedolę na­szą: wyraz jej tak smutny i bolesny, w wy-pruchniałym pniu dzikie roją się pszczółki,a po pożółkłych listkach białe snują się mo­tylki ; odarte z kory, mchem porosłe konary,gałęzie pocięte; a jednak, ukrywa w sobiesoki żywotne i zielone latorośle ku niebu,jakby o pomoc błagając, wyciąga ! I zbliżałemsię do Krakowa, i przez mglistą powłokękrzyże wież krakowskich w duszy zabłysły,i coraz głośniej szumiały fale Wisły, jakbyjękom wtórując nieszczęśliwego narodu, i ode­zwały się srebrnem brzmieniem dzwony wie­czorne, jakby wtórując modlitwom serc po­ranionych !Żądałeś, abym ci pisał z Krakowa, i czy­nię zadość woli twojej, zaledwie z powozuwysiadszy. Jak długo tu pobyt mój prze­dłużę, nie wiem, lecz pisać Ci będę. Jeślichcesz i sądzisz, że Ci będę pisał o Krakowie,bardzo się mylisz; — ja Ci z Krakowa pisaćbędę nie to, co oczy ujrzą, co uszy posłyszą,ale to, co serce poczuje, to, co Bóg do sercaprzemówi !Kraków jest wspomnieniem — Krakówjest nadzieją naszą! Pokąd jeden kamyczekKrakowa pozostanie, nie zaginie nowej Polskinadzieja! Ale, gdy mówię o nowej Polsce,8nie rozumiem o takiej, jaką, zapalona namię-tnem sercem, myśl wymarzyła i marzy ciągle.Ale o nowej Polsce, odbudowanej na starejwierze i cnocie. Bo ci, co odrzuciwszy tedwa węgielne kamienie, chcą wynieść gmachpotężny, podobni są do tych, o których mówiPismo święte: .Cisą . . . obłoki bezwodne,które od wiatrów tam i sam unoszone by­wają, drzewa jesienne, nieużyteczne, dwakroćpomarłe, wykorzenione, wały srogie morskie,przez piany zelżywości swoje wyrzucające,gwiazdy błąkające się, którym burza ciemno­ści na wieki jest zachowana". (Z listu św.Judy Apostoła r. I. w. 12 i 13.). Jest światwśród świata, jest Kraków wśród Krakowa,jest świat duchowny wśród świata materjal-nego; świat katolicki wśród świata bezboż­nego ; świat praktyczny wśród świata teorji ;świat prawdy, wśród świata kłamstwa; światod Boga ukochany, wśród świata od Bogaodrzuconego; świat błogosławiony, wśródświata przeklętego. Jest Kraków chwalącywśród Krakowa bluźniącego Bogu ; jest Kra­ków polski wśród Krakowa socjalnego ; Kra­ków Jacków, Stanisławów, Kantych, wśródKrakowa Raspilów, Rollinów, Prudonów.Jest Kraków, który przed Bogiem i Boga­rodzicą wśród Krakowa, który przed Baalemidei nieraz najprzewrotniejszej, ugina kolana.Jeśli więc chcesz, abym Ci pisał, pozwól więc,abym Ci pisał z tego małego, ukrytego Kra­kowa, który, jako nieustający Westalek ogień,9zachowuje, żywi, podnieca w łonie swojemten święty ogień miłości Boga i narodu ! Jakna czarnem tle złota się nić przesuwa, takta złota nić polskich, świętych, narodowychwspomnień przesuwa się po tem tle, krwa-wem i łzawem, przeszłości naszej ! To jestta złota nić żywota, którą myśl z błędnikapróżnych urojeń i marzeń, w dziedzinęprawdy i światła wprowadzić może. Tę nićz głębi duszy wysnutą, snują dalej i dalej,z pokolenia w pokolenie, piękne i szlachetne,miłe Bogu i ludziom, serca mieszkańcówKrakowa !Chciałem dalej pisać, ale smutne i po­sępne trąb tony zwabiły mnie do oknai w pomroku późnego już wieczora ujrzałembłyszczące lampki przed obrazem N. Boga­rodzicy, odmalowanej na murze zewnętrznymkościoła P. Maryi! Gromada liczna ludzi,rozmaitego stanu i wieku, wtórowała stłu­mionym, jakby łzami przerywanym głosem,dźwiękom trąb. Na widok tylu kolan ugię­tych, tylu głów ku ziemi kornie schylonych,tylu łez na zimny i twardy bruk cicho spa­dających, wszelkie wątpienie o zmartwych­wstaniu narodu ustąpić musi! Te śpiewyBogarodzicy tchną żywotną nadzieją! Niezaginie naród, który się jeszcze modlić umie!Nie szabla, ale modlitwa; nie krew, ale łzy;nie duma, ale pokora; nie filozofia, ale wiara;nie zemsta, ale miłość, nie ludzie, ale Bógnas zbawi! Żegnam Cię, idę na modlitwę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wzory-tatuazy.htw.pl