• [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    Aby rozpocząć lekturę,
    kliknij na taki przycisk ,
    który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
    Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
    LITERATURA.NET.PL
    kliknij na logo poniżej.
    MARCIN ANDERSEN NEXÓ
    MATKA
    POWIEŚĆ
    AUTORYZOWANY PRZEKŁAD Z DUŃSKIEGO
    STEFANJI HETMANOWEJ
    2
    Tower Press 2000
    Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
    3
    I
    .
    Ktokolwiek, po przewędrowaniu duńskich wysp, stanie na południowo-wschodnim wy-
    brzeżu Jutlandii, nie spostrzeże nawet, że znalazł się w innym kraju. Tutaj, zarówno jak tam,
    fiordy, wrzynają się w głąb lądu, lesiste stoki zasyłają nam uśmiechy, buk rozrasta się bujnie
    na kwietnym podłożu, tłusta gleba rodzi bogate, ciężkie owoce i kształtuje mieszkańców na
    swe podobieństwo; są dobrze odżywieni, dobroduszni, szczodrzy i serdeczni. Oblicza tych
    ludzi przypominają krajobraz pełen słońca i pogodnej łagodności; wyraz ten, czerstwy i dzie-
    cięco beztroski zachowują często aż do lat sędziwych.
    Ale już po jednodniowej wędrówce w kierunku zachodnim, można zaobserwować, jak
    przyroda rozdziela swe dary coraz to oszczędniej, ażeby ich wreszcie, stopniowo, zupełnie
    poskąpić. Dostrzega się, jak bogactwo pszenicznej gleby, stopniowo przechodzi w skromne
    umiarkowanie, a wreszcie w nędzny ugór, wymagający ciężkiej pracy. A po następnym dniu
    wędrówki, staje się na jałowym gruncie, na którym już nic nie rośnie, lub wiedzie karłowaty
    żywot – na ostrym, białym piachu. Tutaj nawet najbardziej zahartowane, najmniej wymagają-
    ce zwierzę robocze zdechłoby z głodu, gdyby nie pomoc morza.
    Jest to jak gdyby przejście z promiennej strony życia na jego stronę cienistą, poprzez
    wszystkie leżące pomiędzy tym etapy. Im dalej kroczymy w kierunku zachodnim, tym bar-
    dziej buki tracą na sile, ich pnie – na gładkości, ich listowie – na soczystości; gleba wymaga
    od chłopa cięższej pracy i daje mniejszy plon. Las coraz bardziej prześwieca, niby rzedniejące
    owłosienie z wielkimi łysinami; ostrokrzew rozrasta się niby strup, chwyta promienie sło-
    neczne na swe sztywne liście i odbija ich rażącą biel.
    Zaś buk, choć już i tak wykoszlawiony, skarlały i nędzny, nawet i w tej formie, tutaj musi
    zaniknąć.
    Jednakże nasienie ludzkie jest wytrzymalsze, mimo wszystko żyje pełnią życia.
    Te trochę lasu, który się jeszcze tu i ówdzie napotyka – to las mieszany. Pola bogate są w
    kamienie, tu i ówdzie przeglądają piaski, A pomiędzy uprawną ziemią przynoszącą niezłe
    plony, leżą jałowe wrzosowiska, zapowiedź ugorów.
    Resztki lasu stają się coraz niższe i niższe, przechodząc w zagajniki dębowe i jałowcowe;
    tu leży zachodnia granica lasów.
    Obecnie, pomiędzy osiedlami spotyka się wielkie przestrzenie ziemi; rozległych połaci pól
    potrzeba, ażeby wyżywić jedną rodzinę, wszelako kurhany stają się coraz liczniejsze i licz-
    niejsze. To właśnie jest typowy krajobraz zachodniej części kraju,
    Skąpa i surowa przyroda położyła swe piętno na twarzach. Są ostre; usta mocno zaciśnięte,
    oblicza zamknięte i ściągłe. Żadnych miękkości ani okrągłości, tylko muskularne szczęki,
    mogące zemleć twardy chleb, oraz surowy naskórek, który przyzwyczajony jest stawić opór
    ostremu smaganiu zachodnich wichrów. Tu spotyka się mało uśmiechów, mało dobroduszno-
    ści, ale za to dużo więcej charakteru. Lud, który na tym nędznym zachodzie uprawia nieuro-
    dzajną ziemię, ma żelazo we krwi, a stal w ścięgnach.
    Pomiędzy wschodem a zachodem, na rubieży lasów, zamieszkuje lud, który jednoczy hart
    zachodu z miękkością cech wschodu. Tutaj, gdzie glina i piasek ze zmiennym skutkiem wal-
    czą o opanowanie powierzchni, gdzie ciężka praca przynosi zaledwie umiarkowany plon –
    rozrzutność i wyrachowana oszczędność mogą istnieć obok siebie w tym samym człowieku.
    Tutaj spotyka się skłonność wschodnich wieśniaków do uczt i dobrego jedzenia, obok skrom-
    ności i pracowitości chłopa z zachodu. Zupełnie młodzi, o czerwonych pełnych policzkach i
    pulchnych kształtach, o chwiejnym usposobieniu i radosnej beztrosce, przypominają najczę-
    4
    ściej wschód. Z wiekiem, następuje przesunięcie ku cechom zachodnim – praktyczny ożenek,
    praktyczne życie i praktyczna śmierć prawdziwego syna tej gleby.
    Ale czasami bywa też inaczej.
    Tutaj w głębi, na tak zwanych wyniosłościach, krajobraz nie podlega tak nagłym zmianom,
    jak tam na wschodnim wybrzeżu. Układa się falisto w szeroko rozłożone wzgórza, podobne
    wyspom, między którymi tworzą się torfowiska i rozlewiska, odsłaniając rozległy widok na
    wiele mil wokoło. Lasu nie widać nigdzie, jedynie tu i ówdzie – małe skupienia niskich zaro-
    śli.
    Na skraju takiego pagórka – wielkości kilku mil kwadratowych, gdzie dziś znajduje się du-
    ża stacja kolejowa Bold, przed 25 laty leżała idylliczna wioska, tej samej nazwy. Wtedy Ju-
    tlandia nie posiadała jeszcze licznych kolejek podjazdowych, wiodących ze wschodniego wy-
    brzeża w głąb kraju i znikających nagle bez śladu gdzieś we wrzosowiskach; to też wioska
    leżała całkowicie na uboczu od ruchów misyjnych, abstynenckich i oświatowych i wszystkich
    innych prądów, które wówczas kraj nurtowały; leżała na zboczu pagórka przykucnięta w za-
    głębieniu, gdzie glina wypiera piasek, i opanowała już pewną przestrzeń powierzchni, prze-
    strzeń dostatecznie dużą, ażeby zapewnić mieszkańcom tej okolicy dobre utrzymanie.
    5
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wzory-tatuazy.htw.pl