• [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    CAROLINE ANDERSON
    Mężczyzna bez
    skazy
    Harlequin
    Toronto • Nowy Jork • Londyn
    Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
    Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia • Sydney
    Sztokholm • Tokio • Warszawa
    ROZDZIAŁ PIERWSZY
    - Cóż za nieznośni smarkacze!
    Zirytowana Clare zamknęła za sobą drzwi od
    dyżurki pielęgniarek i opadła na krzesło.
    - Aż tak źle ?
    Podniosła wzrok i ujrzała wpatrującego się w nią
    mężczyznę. Miał jasne włosy, które swobodnymi
    kosmykami opadały na wysokie, opalone czoło,
    a z całej postaci emanowała energia i siła. Był tak
    przystojny, że od razu wzbudziło to podejrzenia Clare.
    - Przepraszam... Nie wiedziałam, że ktoś jest
    w pokoju. Zwykle nie mówię sama do siebie, ale dziś
    rano...
    - Zawsze traci pani zimną krew tak wcześnie?
    - Spojrzał na zegarek i ze zdziwieniem uniósł jedną
    brew. - Jest dopiero dziesięć po dziewiątej!
    - Cóż, zrozumiałby mnie pan, gdyby sam miał do
    czynienia z Dannym Drew i jego kolegami.
    - Nie mogę się tego doczekać. - Leniwym ruchem
    podał jej rękę przez stół. - Nazywam się Michael
    Barrington. Od mniej więcej dziesięciu minut jestem
    asystentem Tima Mayhew w tutejszym szpitalu. A pani
    to zapewne Clare Stevens ? - zapytał ujmując jej dłoń.
    Pod wpływem tego dotknięcia ciało Clare przeszedł
    dreszcz. Szybko cofnęła rękę i nieświadomie prowo­
    kującym gestem wygładziła na biodrach sukienkę.
    - Skąd pan to wie?
    Doktor Barrington dotknął palcem przypiętej na
    jej piersi plakietki z nazwiskiem.
    - Och, jaka ze mnie gapa! - spróbowała się zaśmiać,
    6
    MĘŻCZYZNA BEZ SKAZY
    ale wypadło to nienaturalnie. Mężczyzna uśmiechnął
    się do niej drwiąco.
    - Czekaliśmy na pana. Siostra 0'Brien zaczyna
    pracę dopiero o dwunastej, więc może ja pokażę
    panu doktorowi oddział?
    - Zgoda, ale bez żadnej pompy. Nie potrzebuję
    nadwornej świty ani oznajmiających moje przybycie
    heroldów!
    Roześmiała się głośno, czując, że opuszcza ją
    napięcie.
    - Nie musimy tego ogłaszać w całym szpitalu!
    A teraz chodźmy. Nie mamy dzisiaj ostrego dyżuru,
    ale przyjęliśmy kilku pacjentów do wszczepienia protezy
    stawu biodrowego. Poza tym na sali intensywnej
    terapii leży dwóch chorych z wypadków samochodo­
    wych. Jak tylko poczują się lepiej, zostaną przeniesieni
    na oddział.
    - Pójdę wszędzie, gdzie tylko pani rozkaże - zażar­
    tował, a Clare poczuła, jak serce zamiera jej w piersiach.
    - Proszę.
    Podszedł do niej i otworzył drzwi. Jego bliskość
    podziałała na nią jak narkotyk. Delikatny aromat
    drogiej wody kolońskiej podkreślał naturalny, męski
    zapach jego ciała, który przyciągał Clare jak ma­
    gnes.
    Starając się, by jej głos brzmiał naturalnie, po­
    dziękowała za uprzejmość i wyszła z dyżurki. Pokazała
    doktorowi oddział, a potem zaprowadziła go do
    pierwszej z czterech sal chorych.
    - Czy chce pan kogoś zbadać?
    - Nie sądzę, aby to było konieczne. Chyba że jest
    ktoś, kogo pani zdaniem powinienem zobaczyć.
    Przyszedłem dziś tylko po to, żeby się trochę rozejrzeć.
    Później chcę pójść do doktora Mayhew na blok
    operacyjny.
    Doktor Barrington miał wspaniałe podejście do
    MĘŻCZYZNA BEZ SKAZY
    7
    chorych. Uśmiechał się do nich i żartował, oczaro-
    wując wszystkie pacjentki. Z uwagą słuchał wyjaś­
    nień Clare dotyczących szczegółów kuracji Tiny
    White, która spadła z konia, łamiąc sobie kręgosłup
    w odcinku piersiowym. Leżała na specjalnym łóżku
    Strykera, które co dwie godziny obracano o kilka
    stopni.
    - To nasza wzorowa pacjentka, prawda? - powie­
    działa Clare z uśmiechem do Tiny.
    - Każdy może uchodzić za wzorowego pacjenta
    w porównaniu z nimi. - Tina wskazała ręką na
    pozostałych chorych leżących na sali.
    - Problem polega na tym, że zapomnieli już co to
    znaczy ból. - Clare uśmiechnęła się.
    - Chyba nie chciałaby pani, żeby cierpieli? - Michael
    Barrington uniósł ze zdziwieniem brwi.
    - Oczywiście, że nie! Po prostu nie mogę się
    doczekać, kiedy wyzdrowieją i znajdą się w domach.
    Tina zachichotała.
    - Nie są tacy źli. Naprawdę można oszaleć leżąc tu
    tyle czasu. Przynajmniej się nie nudzę !
    - Jest jakiś postęp? - zapytał cicho, kiedy się oddalili.
    - Niespecjalnie. Na początku byliśmy pełni nadziei,
    ale teraz nie wygląda to najlepiej. Zaraz panu wszystko
    opowiem.
    Otworzyli drzwi do kolejnego pokoju i w ostatniej
    chwili zdążyli uchylić się przed rzuconym w ich
    stronę ogromnym grejpfrutem.
    - Danny Drew? - zapytał doktor Barrington.
    - Pan mnie zna, doktorze?
    Clare podniosła z ziemi owoc i stancja tyłem do
    pacjenta.
    - Ma złamane obie kości udowe, więc jest kom­
    pletnie unieruchomiony. Żadną miarą nie można go
    nazwać idealnym pacjentem! Oba złamania nastawiał
    doktor Mayhew, ale myślę, że musiałby jeszcze
    8
    MĘŻCZYZNA BEZ SKAZY
    zdrutować mu szczęki, żeby w jego stanie nastąpiła
    jakaś poprawa...
    - Cześć, skarbie! Przyprowadziłaś swojego chło­
    paka?
    Clare zignorowała tę i kilka następnych uwag
    Danny'ego.
    - Rozumiem teraz, co pani miała na myśli ! Rze­
    czywiście jest wyjątkowo dowcipny!
    Clare podeszła do następnego chorego.
    - Peter Sawyer. Spadł z motocykla i złamał sobie
    nadgarstek, przedramię i miednicę. Ręka źle się goi
    i prawdopodobnie trzeba ją będzie jeszcze raz na­
    stawiać. Cała reszta wygląda znacznie lepiej, więc
    chyba niedługo wypuścimy go do domu.
    - Nie wygląda pani na zadowoloną z tego faktu
    - powiedział, kiedy wyszli z sali.
    - Z czego tu się cieszyć? Za kilka dni trafi tu
    kolejny motocyklista w podobnym stanie. Na tej sali
    leżą tylko chorzy z wypadków i po kontuzjach
    sportowych.
    Kiedy wrócili do dyżurki, doktor Barrington usiadł
    na krześle wyciągając przed siebie długie nogi.
    - Proszę opowiedzieć mi o Tinie.
    - Dobrze. Napije się pan kawy?
    Napełniła dwie filiżanki, postawiła je na biurku
    i otworzyła książkę przyjęć.
    - Spadła z konia w sobotę... dziewięć dni temu.
    Jeździła na stadionie. Koń wystraszył się czegoś i zrzucił
    ją przez barierkę. Wylądowała na plecach. Sam rdzeń
    kręgowy nie został uszkodzony, ale przemieszczone
    kręgi wywierają na niego ucisk. Doktor Mayhew
    wciąż ma nadzieję, że powrócą jej chociaż niektóre
    funkcje, ale jak dotąd nic na to nie wskazuje. Jeśli nie
    nastąpi poprawa, będzie ją operował, żeby szybciej
    zacząć rehabilitację. Na razie obracamy ją co dwie
    godziny i czekamy na cud.
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wzory-tatuazy.htw.pl