• [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    CAROLINE ANDERSON
    Francuski kaprys
    A Bride Worth Waiting For
    Tłumaczyła: Halina Kilińska
    PROLOG
    – Koniec akcji.
    Michael Harding przez kilka sekund stał nieruchomo, po czym spojrzał na
    swoją asystentkę.
    – Złapali go?
    Ruth Blake klasnęła w ręce.
    – Tak. Zgarnęli go po hucznym przyjęciu w jednym z jego pałaców.
    Widocznie uznał, Ŝe zrezygnowano z pościgu, i stał się mniej ostroŜny.
    – No to się przeliczył. Zrobił mnóstwo złego i zaprzestanie poszukiwań
    byłoby zbrodnią. Nareszcie dostanie się w ręce sprawiedliwości. Ma na
    sumieniu mnóstwo przestępstw, tysiącom młodych ludzi złamał Ŝycie, a mnie
    kosztował dziewięć lat. Musi mi za to zapłacić. MoŜe będę miał okazję cisnąć w
    niego moją ksiąŜką, która zdemaskuje jego łajdactwa.
    – Nie zemścisz się, bo Gaultier juŜ jest w piekle. Michael zaklął cicho, ale
    soczyście.
    – Jak to?
    – Była z nim młodziutka dziewczyna. Nie wiadomo, jak ten potwór ją
    traktował, ale zapewne niedługo wszystkiego się dowiemy. Kiedy policjanci
    zakuwali Gaultiera w kajdanki, dziewczyna strzeliła mu w głowę. Zabiła go z
    jego broni. ZasłuŜył na surowszą karę...
    – Podano to w oficjalnej wersji?
    – SkądŜe. Podczas szarpaniny pistolet wystrzelił, więc to był wypadek
    Michael ucieszył się, Ŝe dziewczyna uniknie kary. W pełni popierał jej czyn.
    Zabicie Gaultiera nie było zbrodnią, tylko wymierzeniem sprawiedliwości.
    – Szczęśliwie ominie ją sąd, ale Ŝałuję, Ŝe nie spędzę z tym bydlakiem
    choćby dziesięciu minut.
    – Nie jesteś sam. Inni mieli z nim jeszcze większe porachunki, jednak
    wywinął się tanim kosztem. Ale cóŜ, wreszcie koniec sprawy, i to się liczy.
    – Tak, to najwaŜniejsze. Teraz będziemy bezpieczni.
    Pomyślał o Ruth, o Annie i synu, którego nareszcie będzie mógł poznać.
    Po wielu długich latach zniknęło zagroŜenie, które stale nad nimi wisiało.
    Nadeszła pora na ostatni akt.
    Poczuł silne napięcie... jak tuŜ przed akcją. A nawet jeszcze większe, bo
    tym razem w grę wchodziły prywatne emocje.
    – A jego wspólnicy? – zapytał głosem schrypniętym ze wzruszenia.
    – Frank mówił, Ŝe juŜ kilku złapali. Przez dwa tygodnie obserwowali ich i
    zacieśniali pętlę. To była duŜa operacja, a dzisiaj o świcie rozpoczęto obławę.
    Jestem pewna, Ŝe usłyszymy o tym w najbliŜszym serwisie.
    – Od razu dadzą cokolwiek mediom?
    – Coś trzeba rzucić im na Ŝer. Pewnie do ciebie zaraz ktoś przyjedzie.
    Frank dzwonił do mnie... dziwię się, Ŝe nie skontaktował się z tobą.
    – Podczas kąpieli ktoś do mnie dzwonił, ale nie zdąŜyłem odebrać. Zaraz
    pogadam z Frankiem.
    Zamierzał natychmiast działać. Przez osiem, a właściwie dziewięć lat
    miał związane ręce, ale teraz czekanie się skończyło.
    – Mam do ciebie prośbę – powiedział cicho. – Moglibyśmy zamienić się
    mieszkaniami? Gdybym się znalazł w Ancient House, byłbym blisko Annie.
    Zapadło długie milczenie.
    – Hm... czy ta cisza oznaczą „nie”?
    – To nie tak. – Ruth się uśmiechnęła. – Wszystko wskazuje na to, Ŝe i tak
    zamieszkam gdzie indziej.
    – Z Timem?
    – Tak. Znowu mi się oświadczył. Teraz, gdy mam Gaultiera z głowy,
    wreszcie poczułam się wolna. Spłaciłam dług i mogę zająć się swoimi
    sprawami. Kocham Tima.
    – To wspaniale. Będzie mi ciebie brakowało, ale nie mam zamiaru stawać
    na drodze twojego szczęścia. PrzecieŜ wiesz, Ŝe Ŝyczę ci jak najlepiej. Zdaję
    sobie sprawę, Ŝe oczekiwałem od ciebie zbyt wiele.
    – Michael, to działało w obie strony. Potrzebowałam twojego wsparcia, a
    ty potrzebowałeś mojego. Gdy zawalił się mój świat, pomogłeś mi dojść do
    siebie. Dzięki tobie znów zachciało mi się Ŝyć. Będę ci dozgonnie wdzięczna,
    ale...
    – DłuŜej nie jestem ci potrzebny – dokończył Michael, starając się, by nie
    zabrzmiało to zbyt dramatycznie.
    Ruth uśmiechnęła się ciepło.
    – Zawsze będzie mi potrzebna twoja przyjaźń i zawsze będziesz miał
    moją. Wiesz o tym, prawda? Ale teraz waŜny jest Tim... Chcę z nim być.
    – Ile on wie?
    Ruth nieznacznie wzruszyła ramionami.
    – Tyle, ile trzeba, Ŝeby mnie rozumiał. Po tamtych strasznych przejściach
    myślałam, Ŝe nigdy nie zaufam Ŝadnemu męŜczyźnie. Byłam teŜ pewna, Ŝe po
    śmierci Davida nigdy juŜ się nie zakocham. Lecz tak się stało, Ŝe zaufałam
    Timowi, dzięki niemu uwierzyłam, Ŝe mogę odciąć się od przeszłości i zacząć
    nowe Ŝycie.
    – Ogromnie się cieszę. Wiesz, jak bardzo pragnę, byś była szczęśliwa.
    – Dziękuję. Nadal będę ci pomagać... jeśli zechcesz. Michael uśmiechnął
    się krzywo.
    – Na razie nic nie wiem, bo wszystko się zmieniło. JuŜ nie muszę pisać,
    Ŝeby zarobić na kawałek chleba. MoŜe popróbuję czegoś innego, na przykład
    kupię winnicę. Później pomówimy o tym. Musimy mieć trochę czasu, by
    spokojnie zastanowić się nad przyszłością. Pół roku urlopu, tego nam trzeba.
    – Dobre rozwiązanie.
    – Oczywiście będziesz otrzymywać pensję.
    – Michael...
    – Nie dyskutuj!
    Ruth się uśmiechnęła.
    – Kiedy mam się wyprowadzić?
    – Na pewno moŜesz to dla mnie zrobić?
    – Mogę.
    – Zacznę remont w moim domu i pod tym pretekstem się tam
    przeprowadzę. Dzięki temu będę miał sporo okazji, Ŝeby porozmawiać z Annie.
    Kiedy najwygodniej byłoby ci się przenieść?
    – Pod koniec tygodnia. Im prędzej, tym lepiej, prawda? Zresztą juŜ nie
    wyobraŜam sobie Ŝycia bez Tima. Porozmawiam z nim jak najszybciej.
    – To znaczy kiedy?
    – Pojadę do niego po południu, bo ma wolne.
    – Jedź teraz. Spotkajmy się za kilka dni.
    Ruth objęła go i po przyjacielsku ucałowała, co bardzo zaskoczyło
    Michaela. Po traumatycznych przeŜyciach zachowywała się z wielką rezerwą
    nawet wobec Michaela, z którym łączyła ją szczera przyjaźń. Teraz jednak była
    juŜ innym człowiekiem.
    – Mam nadzieję, Ŝe z Annie i Stephenem ułoŜy ci się, jak tego pragniesz –
    powiedziała cicho Ruth. – Masz prawo do szczęścia. Tyle lat czekałeś...
    – Dla wszystkich to trwało zbyt długo.
    – A dla Davida jest za późno...
    – Niestety. – Spojrzał na Ruth. – Ale my Ŝyjemy. Trzeba iść naprzód. –
    Czas uciekał, i to mogła być ostatnia szansa. Od dawna zastanawiał się, jak
    postąpić, ale odrzucał kolejne plany. Musiał zdać się na improwizację, lecz
    próba odzyskania Annie musi się udać. Stawka była zbyt wysoka, nie mógł
    przegrać. – UwaŜaj na siebie. I powiedz Timowi, Ŝe szczęściarz z niego.
    – Do widzenia.
    Po odjeździe Ruth usiadł przy oknie i zapatrzył się na pola ginące za
    horyzontem. Lecące w dali ptaki na tle błękitnego nieba wyglądały jak czarne
    kropki.
    Nadchodziła jesień, lecz w ciągu dnia nadal było ciepło i dlatego
    Michaelowi przypomniała się Francja. We wrześniu świeciło tam piękne słońce,
    a w październiku zachwycały gwiaździste noce.
    Oczyma wyobraźni ujrzał młodziutką, roześmianą, pełną Ŝycia Annie.
    Była urocza, wraŜliwa i spontaniczna w emocjach, więc trudno było oprzeć się
    pokusie. Szczególnie tego wieczoru, gdy wiedział, Ŝe koniec jest bliski.
    PrzeŜyli niezapomniane chwile, a dziewięć miesięcy później urodziło się
    dziecko, którego nigdy nie widział.
    Zacisnął w dłoni pierścionek, który zawsze nosił na piersi na złotym
    łańcuszku. Przed laty Annie podarowała mu ten klejnocik na szczęście, aby
    strzegł go przed niebezpieczeństwem. Nigdy go nie zdejmował, był jego
    bezcennym skarbem i talizmanem. Podświadomie wierzył, Ŝe z tym magicznym
    pierścionkiem przetrwa wszystko i nic złego mu się nie stanie. Teraz jednak
    będzie musiał go ukryć, Ŝeby Annie przed czasem nie domyśliła się prawdy.
    Wsunął pierścionek do portfela. Być moŜe juŜ niedługo będzie mógł
    wyznać prawdę, lecz najpierw Annie musi znowu go poznać, przekonać się, jaki
    naprawdę jest Michael Harding.
    I on teŜ musi ją poznać.
    Oboje są wolni, Annie moŜe go pokochać... jeśli zechce. Czy pokocha?
    Nie wiedział, lecz nie dopuszczał myśli o poraŜce.
    Podszedł do lustra. Nie przypominał męŜczyzny, którego Annie kiedyś
    obdarzyła uczuciem. Chirurdzy ocalili mu Ŝycie, ale operacja plastyczna i czas
    zrobiły swoje.
    Michael zdawał sobie sprawę, Ŝe nie jest odpychająco brzydki, za co
    powinien być lekarzom wdzięczny. Ciekawe, czy rodzice chrzestni go poznają.
    Całe szczęście, Ŝe nie widzieli go w najgorszym stanie, kiedy wyglądał jak
    potwór.
    Podszedł do telefonu i wykręcił dobrze znany numer.
    – Dzień dobry. To ja – rzekł lakonicznie.
    – Michael? – W głosie matki chrzestnej brzmiała nieopisana radość. –
    Czy nareszcie wychodzisz z ukrycia?
    – Tak.
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wzory-tatuazy.htw.pl