-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Andrzej Paczkowski
Trzy twarze Józefa Światły
Przyczynek do historii komunizmu w Polsce
Prószyński i S-ka
2
Spis rzeczy
WSTĘP
Część I: IZAK FLEISCHFARB
Od Medynia do Krakowa
Kraków i komunizm
Fryda, rodzina i wojsko
Wojsko i kampania wrześniowa
Zsyłka i Dżambuł
Wojna: „kościuszkowiec”
Część II: JÓZEF ŚWIATŁO: ZBRODNIA
Pomagier
W terenie
Na tropach wroga wewnętrznego: początki
Biuro Specjalne
X Departament
Część III: JÓZEF ŚWIATŁO: DEMASKACJA I DESTRUKCJA
Ucieczka
Cisza i burza
Demolka i zemsta
Za kulisami bezpieki i partii
POSTSCRIPTUM
„Junior”
„Kogut”
ZAKOŃCZENIE
3
Wstęp
„Przykro mi, ale zmuszony jestem zakłócić harmonię pana wypieszczonego artykułu
(…) Dla mnie Światło bowiem (…) miał tylko jedną twarz – wredną twarz sowieckiej kanalii,
która od dawna już gnije na śmietniku historii wśród podobnych mu sługusów sowieckich i
byłych zarządców exsowieckiego protektoratu, państwa bezprawia pod tytułem: peerel” –
napisał do mnie pan Maciej Świerczyński po opublikowaniu w dzienniku „Rzeczpospolita”,
w grudniu 2003 r., obszernego artykułu noszącego taki sam tytuł jak książka, którą
niniejszym poddaję pod osąd czytelników.
Nie ma powodów, aby nie zgadzać się z tą opinią. W pamięci tysięcy ofiar bezpieki i ich
bliskich, a także w myślach i tekstach tych, którzy teraz badają losy tych ofiar, Józef Światło
personifikuje tragiczne lata w dziejach narodu. Jest także jedną z niewielu osób, które
uosabiają całe zło komunistycznego reżimu, również i to, które popełniane było w latach, gdy
on sam jako uciekinier przebywał po drugiej stronie Atlantyku. Rzeczywiście – osobiście
aresztował i znęcał się nad setkami osób o różnej proweniencji ideowej czy politycznej, na
mocy jego rozkazów aresztowano tysiące ludzi, należał do elity organizacji, która bez
żadnych wątpliwości była instytucją zbrodniczą, służyła zaprowadzeniu i umocnieniu w
Polsce przestępczego systemu politycznego, uciekając się w tym celu do masowych
morderstw i dążąc do upodlenia tysięcy ludzi. W imię śmiercionośnej ideologii i dla własnego
interesu służyła zniewoleniu narodu.
Czyż jednak ma to oznaczać, iż nie należy próbować opisać zarówno samej ideologii i
systemu, który się z niej wywodził, jak i instytucji, które powstały, aby ideę tę wcielać w
życie? A jeśli można (należy) takie próby podjąć, to czy przestają obowiązywać zwykłe
standardy poznawcze? Nie ma nic zdrożnego w tym, że ktoś ograniczy swój opis do jednego
tylko wątku czy problemu, np. koncentrując się na tym, jak i kto tych zbrodni dokonywał,
albo kim były i jak cierpiały ofiary. Jeśli zaś decyduje się na przedstawienie kata, to nie
interesuje go, kim on był, zanim wziął do ręki topór ani co się z nim działo, gdy przeszedł na
emeryturę. Nie jest to jednak jedyny uprawniony sposób pisania o historii. Można przecież
starać się objaśnić, dlaczego kat podjął się wykonywania tej funkcji, jakie miał motywy, jak
długo wytrwał na stanowisku, w jakich okolicznościach i z jakich powodów przestał je pełnić,
czy czynności, które gorliwie wykonywał, pozostawiły w nim jakiś ślad, czy poniósł karę lub
uznał, że musi dokonać ekspiacji? Pytania te same w sobie nie są zdrożne i uważam, że
można je uznać nie tylko za zasadne, a nawet niezbędne, jeśli nie chcemy ograniczać się do
historii jednowymiarowej, która może jest moralnie słuszna, lecz grozi jej, że stanie się uboga
i po prostu mniej interesująca. Dlatego uparłem się, aby opisać nie tylko „jedną, wredną twarz
sowieckiej kanalii”, ale i inne. Oczywiście, jeśli na nie natrafię. Jak mi się wydaje –
natrafiłem.
Postać Józefa Światły zainteresowała mnie nie tylko jako przykład kogoś, kto stał się
katem, a później publicznie porzucił to „miejsce pracy”, aczkolwiek opisanie jej może być
ciekawe. Wydaje mi się ponadto, że łatwiej będzie pokazać niektóre mechanizmy aparatu
terroru, opisując człowieka, który w nim bezpośrednio uczestniczył, a nawet odegrał znaczącą
rolę w kluczowym okresie tworzenia systemu opartego na represji, kontroli nad
społeczeństwem i podporządkowywaniu go sobie. Jakkolwiek ci wszyscy, którzy należeli do
tego aparatu, działali w ramach określanych przez struktury, procedury i wewnętrzne
zwyczaje, to jednak „czynnik ludzki” miał istotne znaczenie: przecież to jakaś konkretna
osoba podejmowała decyzje i wydawała rozkazy, to ktoś konkretny przesłuchiwał i – jeśli
uważał za niezbędne lub inaczej nie potrafił – bił i torturował. Krótko mówiąc, uznałem, że
osoba Światły może być kimś w rodzaju przewodnika po pewnej części labiryntu bezpieki czy
4
medium przy pomocy, którego możemy choć trochę wniknąć w tamten trudno rozpoznawalny
świat.
Drugi powód zewnętrzny, nieosobowy, dla którego stwierdziłem, że warto zająć się
Józefem Światłą jest trudniejszy do przedstawienia, ponieważ dotyczy bardzo drażliwego,
obarczonego wieloma stereotypami i emocjami problemu. W 1991 r., pochodzący z Polski
szwedzki socjolog Jaff Schatz, opublikował w prestiżowym wydawnictwie University of
California Press pokaźną książkę
The Generation. The Rise and Fall of the Jewish
Communists of Poland
. Ostatnie z użytych w tym tytule określeń jest trudne do przełożenia.
Być może, jak proponuje Konstanty Gebert, należałoby je przetłumaczyć jako „polscy
żydowscy komuniści”, lub „żydowscy komuniści z Polski”. Autor objaśnia czytelników, że
chodziło mu o przedstawienie – przy użyciu narzędzi raczej z repertuaru socjologa niż
historyka, tj. na podstawie zebranych ponad stu relacji i ankiet, ale bez studiowania
dokumentów i przeszukiwania archiwów – zbiorowych losów tych polskich Żydów
„urodzonych około 1910 r.”, którzy „przyłączyli się do ruchu komunistycznego na przełomie
lat 20. i 30., przeżyli II wojnę światową w Związku Sowieckim i po wojnie odbudowywali
swoje życie w Polsce. Dwie i pół dekady później [chodzi o rok 1968], ponieśli klęskę i
ponownie stali się wygnańcami, opuszczając Polskę jako resztki polskiego żydostwa”. Schatz
uważa, iż grupa ta – której liczebności nie sposób precyzyjnie określić, ale mogła liczyć
nawet ponad tysiąc osób – spełnia kryteria przyjęte przez słynnego socjologa Karla
Mannheima dla „generation unit” i dlatego zatytułował swoją książkę
The Generation
–
Pokolenie
.
Pośród cech charakteryzujących Pokolenie były trajektoria i chronologia awansu. Przed
wojną znajdowało się ono na marginesie polskiego (zaś z uwagi na komunizm de facto także
żydowskiego) życia publicznego, a status społeczny nawet tych jego przedstawicieli, którzy
należeli do warstw zamożniejszych, był stosunkowo niski. Bariery etniczne istniejące w
Polsce utrudniały im – w wielu zawodach wręcz uniemożliwiały – dostęp do stanowisk
państwowych, a nadto byli za młodzi, aby osiągnąć wyższe szczeble kariery zawodowej lub w
ogóle na serio ją rozpocząć. W latach wojny ludzie należący do Pokolenia ocaleli z
Holokaustu, który pochłonął ogromną większość ich bliskich i znajomych, przeszli przez
okres wegetacji na sowietyzowanych Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej, a później
poniewierkę i poniżenia: deportacje w 1940 r. lub chaotyczną ewakuację z czerwca 1941 r.,
gdy III Rzesza rozpoczęła kolejny
Blitzkrieg
, nędzny żywot w kazachskich kołchozach,
poduralskich lub ałtajskich „gospodarstwach leśnych” czy też służbę w
strojbatalionach
, na
wpół karnych jednostkach
Raboczo-Krestianskoj Krasnoj Armii.
Po zakończeniu wojny i powrocie do Polski – choć często nie był to powrót do Małej
Ojczyzny, bo ta została „za Bugiem” – okazało się, że Pokolenie stało się zbiorowością, która
osiągnęła niespodziewany i ogromny sukces: jego członkowie byli w wieku największej
aktywności zawodowej (mieli po 30–40 lat), a zarazem zdolności do adaptacji w zmienionej
sytuacji, stwardnieli przez lata, nabrali dodatkowego poczucia wspólnoty dzięki pobytowi w
podobnych warunkach, zwłaszcza gdy po „amnestii” z 1941 r. byli skupieni przez kilka lat w
paru miastach sowieckiej Azji Środkowej. Głównym atutem Pokolenia stało się jednak dawne
zaangażowanie jego członków w komunizm, budowana właśnie „nowa Polska” musiała mieć
bowiem oparcie w osobnikach oddanych, ideowych i sprawdzonych, a takich nie było zbyt
wielu. Do partii komunistycznej (PPR) masowo i coraz chętniej napływali ludzie z różnych
grup, głównie z nizin społecznych, zwłaszcza młodzi. Nie brakowało też – a nawet
przeciwnie: było ich aż zbyt wielu – konformistów, którzy dobrze wyczuli czym jest PPR:
„władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy” – deklarował jej przywódca, Władysław Gomułka,
w czerwcu 1945 r. Prognoza ta spełniała się przez kolejne 44 lata. Jednak masa ideowych
nuworyszy, nawet jeśli ich lojalność nie budziła zastrzeżeń, była w większości
niegramotna
,
nie miała doświadczenia politycznego, a przede wszystkim nie przeszła testu wierności
5
liczonego w latach odsiedzianych w „sanacyjnych więzieniach”. Toteż ludzie z Pokolenia
trafili do wszystkich ogniw władzy, w których wymagane były wierność i oddanie: aparatów
partyjnego, państwowego, gospodarczego, propagandowego (cywilnego i wojskowego), a
także bezpieczeństwa. Jako zbiorowość pierwszą klęskę Pokolenie przeżyło jednak nie w
1968 r., jak pisze Schatz, ale już w 1956 r., kiedy na wyższe szczeble władzy zaczęła
wdzierać się generacja nie tylko młodsza, lecz przede wszystkim nie mająca „obciążeń
narodowościowych”. To wtedy nastąpił pierwszy exodus pewnej grupy „Jewish communists
of Poland”, gdyż wielu z nich uznało, że komunizm, nie ten wyobrażony i wyśniony, a ten
realnie istniejący, zdradził ich, łykając w ojczyźnie światowego proletariatu bakcyla
sowieckiego szowinizmu, a nad Wisłą polskiego nacjonalizmu. Większość jednak dotrwała
do 1968 r.
Przez wiele lat Józef Światło (do 1944 r. Izak Fleischfarb) był jeśli nie typowym, to
bliskim wzorcowego, przedstawicielem Pokolenia: przed wojną komunizował, wojnę spędził
najpierw w sowieckim obozie pracy, potem w Kazachstanie, aby następnie przywdziać szynel
żołnierza dywizji „kościuszkowskiej” i walczyć pod Lenino; w 1944 r. został przeniesiony do
aparatu bezpieczeństwa, w którym szybko objął umiarkowanie wysokie stanowiska (zastępca
szefa w trzech kolejnych WUBP). Nawet jego późniejszy awans na wicedyrektora
departamentu MBP można uznać za mieszczący się w „pokoleniowej normie”. Wyłamał się
jednak z niej już w końcu 1953 r., gdy zdecydował się przejść na drugą stronę żelaznej
kurtyny, a przede wszystkim, gdy zgodził się na odegranie głównej roli w wielkiej kampanii
propagandowej trwającej od października 1954 r. przez wiele miesięcy. Rozegrano ją w serii
audycji Radia Wolna Europa (RWE) zatytułowanej „Za kulisami bezpieki i partii”, a emisje
radiowe zostały wzmocnione przerzuceniem do kraju przy pomocy balonów setek tysięcy
egzemplarzy broszury z wyborem tekstów z tych audycji. Gdy więc w 1957 r. niektórzy jego
koledzy z bezpieki rozczarowani utratą stanowisk i coraz silniej przejawiającym się w partii
komunistycznej nacjonalizmem emigrowali do Izraela, Światło był konsultantem CIA, a
swymi wypowiedziami radiowymi i wystąpieniami prasowymi usiłował wpływać na
wydarzenia w Polsce.
Użyłem tu neutralnego określenia Pokolenie, ale w licznych publikacjach i w obrębie
pewnej części dyskursu publicznego stosuje się inne: żydokomuna. Określenie to wywodzi się
jeszcze z lat 20., z okresu wojny polsko-bolszewickiej 1920 r., gdy jednym z głównych
argumentów w arsenale polskiej propagandy patriotycznej było przedstawianie
bolszewickiego niebezpieczeństwa w odstraszającej postaci osobnika będącego mieszanką
zdziczałego
mużyka
o rysach Azjaty i podstępnego Żyda. Muszę czytelników tej książki
uspokoić – lub rozczarować – ale nie zamierzam wchodzić w debatę, w której rzadkie są
głosy spokojne i racjonalne, a przeważają emocje, nieraz rozpalone do czerwoności.
Zainteresowanych odsyłam do obfitej literatury – od prac Jana Tomasza Grossa, przez eseje
Krystyny Kersten czy Henryka Szlajfera, po dytyramby Jerzego Roberta Nowaka. Sam zaś
deklaruję, że jednym z zamiarów, które mi przyświecały przy pisaniu tej książki, a właściwie
przy podejmowaniu decyzji, żeby ją napisać, była próba przedstawienia problemu Pokolenia,
czyli żydokomuny, na przykładzie jednej tylko osoby – Józefa Światły. Wskazywany był on
nieraz jako najbardziej typowy przedstawiciel gatunku, co uważam za poważne uproszczenie,
kryterium zaliczenia do Pokolenia nie wymaga bowiem piastowania stanowisk akurat w
bezpiece, gdyż większość trafiła do innych jednostek aparatu władzy. Ponadto Światło
znacznie wcześniej niż większość jego pokoleniowych druhów poróżnił się z komunizmem, a
może po prostu przestraszył się go. Wychodzi na to samo: uciekł z państwa komunistycznego,
a być może – choć zapewne nie od razu lub wręcz nigdy, tego nie wiem – okazał się zbiegiem
także z obszaru ideologii stojącej u podstaw tego państwa. W tamtym czasie (do 1956 r.) było
to działanie absolutnie wyjątkowe i z tego powodu nie może być on traktowany jako przykład
„typowy”. Nie unieważnia to jednak, mam nadzieję, dokonanego przeze mnie wyboru.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wzory-tatuazy.htw.pl