-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Andrzej SzczeklikKATHARSISO uzdrowicielskiej mocy natury i sztukiwstęp Czesław MiłoszWYDAWNICTWOZNAK KRAKÓW 2004Projekt okładki i opracowanie graficzne Olgierd ChmielewskiKorektaMałgorzata Biernacka Barbara GąsiorowskaCopyright (c) by Andrzej Szczeklik ISBN 83-240-0242-1Zamówienia: Dział Handlowy, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37Bezpłatna infolinia: 0800-130-082Zapraszamy do naszej księgarni internetowej: www.znak.com.plCZESŁAW MIŁOSZWSTĘPSą dwie strony: strona pacjenta i strona lekarza. W różnych okresach życiachorujemy i doświadczenie bycia pacjentem jest powszechne. Ale kim jestczłowiek, który zbliża się do nas i od którego słów tak wiele zależy?Zatrzymujemy uwagę na jego ustach, które wypowiadają zdanie będące nierazwyrokiem. Trzeba przyznad, że wyposażamy go w potęgę, której byd może nieposiada. Jest dla nas magiem, szamanem, kimś w każdym razie, kogo zawódwynosi ponad nas, zwyczajnych śmiertelników.Książka doktora Andrzeja Szczeklika opowiada o sztuce lekarskiej i przyznaje, żeta umiejętnośd wywodzi się z magii i że właściwie trudna jest do określenia,ponieważ łączą się w niej nierozerwalnie elementy właśnie sztuki i nauki.Dowiadujemy się z tej książki o niezliczonych wątpliwościach i zadawanychsobie pytaniach, które pojawiają się w umyśle potężnego maga, i o jegoczęstym zwątpieniu we własne siły. Zarazem jednak doktor Szczeklik pisze oniesłychanej rzadkości, jaką jest prawdziwy Wielki Lekarz, do którego koledzyodnoszą się z nabożnym podziwem, ponieważ w przeciwieostwie do nichwystarczy mu tylko spojrzed na pacjenta, a już wie.Co prawda książka odsłania nam też historyczną perspektywę medycyny i jejzdumiewająco późne zorientowanie się w dziwach organizmu ludzkiego.Krążenie krwi odkrył Wilham Harvey na początku XVII wieku, natomiast nasząświadomośd, że istnieje coś takiego jak bakteria, zawdzięczamy Pasteurowi,który w drugiej połowie XIX wieku dokonał przypadkowego odkrycia dającegopoczątek współczesnej immunologii.Obfite odniesienia do literatury minionych wieków są zaletą książki i doktorSzczeklik cytuje na przykład Petrarkę, który przed sześciuset laty twierdził, żegdyby wziąd tysiąc cierpiących na daną chorobę i połowę oddad na łaskęlekarzy, a drugą połowę pozostawid im samym, to ci ostatni mieliby większeszanse na wyzdrowienie. A względnie niedawno, bo zdaniem harwardzkiegobiochemika Hendersona dopiero od 1910 roku, chory zgłaszający się do lekarzamiał nieznacznie więcej niż pięddziesiąt procent szans na wyzdrowienie. Czylitrochę lepiej niż u Petrarki, ale nie bardzo.Autor książki zdaje sobie sprawę, że pisze o swoim zawodzie trochę tak, jakbypisał szaman, to znaczy nie wyjawiając wszystkich sekretów, które znająnieliczni lekarze idealni, jako że umiejętnośd postawienia właściwej diagnozywymyka się ściśle rozumowemu ujęciu. A istnieje też tajemnicze powiązanieorganizmu ludzkiego z energiami duchowymi, sprawiające, że sama nauka nieodpowiada na wiele pytao o nas samych. Byd może więc ma rację autor,wymawiając słowo katharsis, czyli oczyszczenie, i cofając się do misteriówgreckich, w których choreja, połączenie taoca z muzyką, pieśnią i poezją, służyłado oczyszczenia dusz. To odwołanie się do starożytności każe nam myśled owielowiekowej ciągłości zawodu, który byd może czerpie powagę ze swojegostałego miejsca na granicy pomiędzy życiem i śmiercią.Trzeba też dodad, że doktor Andrzej Szczeklik nie ogranicza się do ujęd wielcepoważnych, chociaż jego humor jest suchy i powściągliwy. Na przykład kiedymówi o podstawowym obowiązku zawodowym lekarza, jakim jest ratowanieżycia: "Gdy byłem począt-kującym lekarzem, a Wrocław skuwały zimy stulecia, przywieziono nam doszpitala o trzeciej nad ranem zamarzniętego człowieka. Znaleziono go nad Odrą,gdzie temperatura sięgała-35°C. Był sztywny i zimny jak sopel lodu, nieoddychał, nie biło mu serce, EKG kreślił płaską, horyzontalną linię. O reanimacjizaczynano dopiero mówid, sprzętu nie mieliśmy żadnego. Byliśmy we dwójkę zpielęgniarką. Zacząłem masowad serce, a ona - oddychała usta-usta. Z każdymoddechem pokój napełniał się oparami denaturatu. Akcja serca wróciła pookoło godzinie masażu, oddech - po dwóch godzinach. Nazajutrz chory wyszedłna swoich nogach, zwymyślawszy nas wcześniej, iż zginęła mu paczkapapierosów ekstramocne".W praktyce doświadczonego lekarza taki wypadek należy do niezwykłych, ajednak stanowi częśd tych spotkao, które skłaniają nas do przystrajania naszegolekarza w dostojne szaty maga. Nawet jeżeli pacjent przywrócony życiu pamiętajedynie, że miał paczkę ekstramocnych.Doktor Andrzej Szczeklik jest lekarzem humanistą i poeci oraz artyściwyczuwają w nim umysł nieco pokrewny, chociaż wsparty nieznaną im wiedzą zzakresu mikrobiologii, chemii i genetyki. Teraz, kiedy tak ważna jest dyskusja ogranicach moralnych, narzucana nam przez postęp nauki, książka lekarzahumanisty wrażliwego na tę problematykę jest interesująca i bardzo potrzebna.Georges de La TourNowo narodzony, 1648Musee des Beaux-Arts, RennesWSTĄŻKIOto sied. Tak stara jak ten świat. Odwieczna. Opada aż Z nieba na ziemię, wokręgach.Otacza wszystko, co istnieje. Otula. Objęciem - łączy nas, owija w koniecznośd.Koniecznośd ma na imię Ananke. Podlega jej każdy, nawet bogowie na Olimpie.Jej jednej nie wcielił Homer w żadną postad i dlatego wątpiono, czy ma twarz.Pokazał tylko jej córkę, Mojrę, która przędzie nid życia. U Hezjoda są już trzyMojry: pierwsza - przędzie na wrzecionie, druga - czuwa nad długością nici,trzecia - czeka z nożycami w ręku. Nad nimi góruje ta, którą otacza najwyższatajemnica, a od jej wyroku nie ma odwołania, ta, którą Ajschylos nazywa "silnąMojrą", Ananke.W Grecji wielu ludzi podawało w wątpliwośd istnienie bogów, ale nikt nie wątpiłw istnienie tej sieci, która swoją mocą przewyższała moc boską. A przecież byłaniewidzialna. Jej migotliwy ślad można oglądad na niebie jako Drogę Mleczną, atakże wiernie pomniejszoną w przepasce na biodrach Afrodyty - "gdzie czary siękryły wszelakie, na ludzi rzucone". I tak Droga Mleczna - "tamta nocnaprzepaska, rzucona jako jasna smuga na ciemności nieba" - zmieniła się w złudęna ciele Afrodyty. Jakby "delikatna warstwa złudzeo ciągle przesłaniałanieustępliwy węzeł konieczności".Zachowała się "relacja naocznego świadka" podróżującego po gwiezdnychszlakach, który dotarł do początków sieci. Opowiada nam o tym Er, bohaterjednej z najpiękniejszych legend Platona, kooczących jego Paostwo. Erpotrzebował dwanaście dni, by znaleźd się w miejscu, skąd widad byłoWrzeciono Konieczności. Oczom jego ukazał się "snop światła, przez całe niebo iziemię rozpięty, niby słup - najbardziej do tęczy podobny, tylko jaśniejszy iczystszy". Wrzeciono napędzane było przez osiem kosmicznych kręgów. Nakażdym z nich mieszkała Syrena. W rytm obrotów kosmicznego przęślika osiemsyren śpiewało "w jednym harmonijnym współbrzmieniu". Tu właśnie krzątałysię Mojry, dzieworodne córki Konieczności. To u nich też wędrujące w zaświatyzmarłe dusze ciągnęły losy rozstrzygające o ich kolejnym wcieleniu po czasieSądu. Wszystko tonęło w jasności, dającej początek świetlistej sieci.Sied zespala niebo z ziemią i byty ziemskie między sobą. To złączeniewszystkiego z wszystkim pozostaje dla naszych oczu zakryte. Gdyby ludzie mielicały czas widzied sied, nie znieśliby tego widoku. Zaraz by się w nią zaplątali izostali uduszeni. I tylko w rzadkich, darowanych chwilach wraca o niejwspomnienie. Dzieje się tak, gdy coś rozkrusza zobojętnienie, gdywydobywamy się z świeckiej monotonności, gdy wzmaga się intensywnośdżycia - "poprzez honor lub śmierd, zwycięstwo lub ofiarę, zaślubiny lub błaganie,wtajemniczenie lub opętanie, oczyszczenie lub żałobę - więc poprzez towszystko, co porusza i domaga się znaczenia". Przed nadchodzącym świętem napolskich dróżkach i drogach zaczynają trzepotad na wietrze kolorowe wstążki.To dzieci przywiązują je do gałęzi drzew i krzewów, do zwieoczeo przydrożnychkapliczek. Podobnie Grecy, przed tysiącami lat, dla uświetnienia rzadkich,świątecznych chwil wiązali wstążki wokół torsów zwycięskich olimpijczyków, nadziobach statków i ramionach posągów. Czym były te trzepoczące na wietrzewstążki - "te taśmy skrzydlate i daremne"? Wyłanianiem się na świat sieci, przy-10pomnieniem o naszym wspólnym losie, o więzach, które łączą wszystko zwszystkim, odsłonięciem nici tej osnowy, która nadaje sens naszemu życiu. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wzory-tatuazy.htw.pl