-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jeremy Paxman
Opis przypadku
przełoży!
Jarosław Mikos
PRZEDMOWA
Kiedyś nie było nic prostszego jak być Anglikiem. Anglicy
byli jednym z najłatwiej rozpoznawalnych narodów na zie
mi: poznawało się ich po języku, sposobie bycia, ubiorze
i po tym, że wiadrami pili herbatę.
Ale teraz wszystko zrobiło się o wiele bardziej skompliko
wane. Jeśli przypadkiem natkniemy się na kogoś, kto ze
względu na swoja powściągliwość, praktyczne obuwie albo
•maniery dżentelmena w tweedach budzi w nas przypusz
czenie, że mamy do czynienia z Anglikiem, reagujemy roz
bawieniem: konwencje, które niegdyś określały tożsamość
Anglików, są martwe i ambasadorami tego kraju w oczach
świata są dziś częściej piosenkarze i pisarze niż dyplomaci
czy politycy.
Anglicy zamieszkujący imperium mieli brytyjskie paszpor
ty - podobnie jak Szkoci, Walijczycy i część Irlandczyków
— ale prawdę mówiąc, nie musieli się zbytnio zastanawiać,
czy bycie „Anglikiem" jest tym samym co bycie „Brytyjczy
kiem": oba pojęcia w praktyce stosowało się zamiennie. Dziś
nic tak nie rozwścieczy Szkota, jak pomylenie angielskości
z brytyjskością, ponieważ celtyccy sąsiedzi Anglii w coraz
większym stopniu zaczynają podążać własną drogą.
Poza tym istnieje problem Europy. Kto wie, czym się skoń
czy zbiorowa ambicja lub iluzja, która ogarnęła europejskie
elity polityczne? Jeśli sukcesem, Zjednoczone Królestwo
stanie się przeżytkiem w Stanach Zjednoczonych Europy.
A przy tym nie możemy zapominać o przykrej prawdzie,
że ani Wielka Brytania, ani żaden inny kraj na świecie nie
jest dziś w stanie samotnie kontrolować przepływu kapi
tałów decydujących o tym, czy obywatele jakiegoś innego
kraju będą jeść, czy głodować. W tej sytuacji rządom kra
jów narodowych w coraz większym stopniu pozostaje zaj
mowanie się kulturą ich obywateli.
Te cztery zjawiska — upadek imperium, szczeliny rysujące
się w tak zwanym Zjednoczonym Królestwie, naciski ze
strony Europy na to, by Anglicy, porzuciwszy swoje waha
nia, śmielej włączyli się we wspólne przedsięwzięcie, oraz
niepoddający się niczyjej kontroli charakter międzynaro
dowej gospodarki - skłoniły mnie do namysłu. Co to właś
ciwie znaczyło być Anglikiem?
Choć są to pytania natury politycznej, książka nie ma po
litycznego charakteru w ścish/m znaczeniu tego terminu.
Aby dotrzeć do źródeł niepokoju, jaki ogrania dziś Angli
ków, kiedy myślą o sobie samych, postanowiłem wyprawić
się w przeszłość i przyjrzeć się czynnikom, które ukształ
towały ten natychmiast rozpoznawalny ideał Anglika i An
gielki niosących niegdyś swój sztandar przez wszystkie
kontynenty. A potem zobaczyć, co się z nimi stało.
Niektóre z tych czynników można wskazać stosunkowo
łatwo. Na pewno znaczenie miał fakt, że Anglicy mieszkali
na wyspie, a nie w kontynentalnej części Europy. Urodzili
się w kraju, w którym protestancka reformacja zdecydowa
nie pokazała Kościołowi jego miejsce w życiu społeczeń
stwa. Odziedziczyli głęboką wiarę w wolność jednostki.
Ale inne są bardziej zagadkowe. Dlaczego, na przykład,
Anglicy sprawiają wrażenie ludzi, którzy z przyjemnością
myślą o sobie jako narodzie prześladowanym? Co kryje się
za ich obsesja na punkcie gier? Skąd się wzięła ta dziwna
postawa wobec seksu i jedzenia? I w jaki sposób nabawili
się swojego niezwykłego upodobania do hipokryzji?
Poszukując odpowiedzi na te pytania, wiele podróżowałem,
czytałem i rozmawiałem z ludźmi. Po kilku latach jestem
nieco mądrzejszy i miałbym ochotę postawić kilka innych
pytań.
Właśnie w tej chwili zauważyłem, że piszę o Anglikach
„oni", chociaż zawsze uważałem się za jednego z nich. No
cóż, do końca pozostają nieuchwytni.
• KRAJ UTRACONEGO ZADOWOLENIA
Zapytajcie kogokolwiek, jakiej chciałby być narodowości,
a dziewięćdziesięciu dziewięciu na stu powie, że chcieliby
być Anglikami.
Cecil Rhodes
Kiedyś Anglicy wiedzieli, kim są. Od ręki można było po
dać gotowa listę przymiotników. Byli uprzejmi, opanowani
i powściągliwi, a zamiast seksu mieli termofor. To, w jaki
sposób się rozmnażali, pozostawało jedną z zagadek za
chodniego świata. Byli raczej ludźmi czynu niż myślicielami,
pisarzami niż malarzami, ogrodnikami raczej niż kucha
rzami. Mieli wyraźną świadomość przynależności klasowej,
byli konserwatywni i nie potrafili wyrażać emocji. Spełniali
swoje obowiązki. Cenili odwagę i hart ducha, czasami gra
niczący z absurdem. „Na Boga, straciłem nogę!", zawołał
lord Uxbridge wśród huku wybuchających pocisków. „Na
Boga, rzeczywiście!", odkrzyknął książę Wellington. Zgod
nie z popularnym mitem śmiertelnie ranny żołnierz leżący
w zalanych wodą okopach nad Sommą powtarzał jedynie,
że „nie powinien się uskarżać". Najcenniejszym dobrem
Anglika był honor. Byli niezawodni i godni zaufania. Sło
wo angielskiego dżentelmena znaczyło tyle samo, co zobo
wiązanie podpisane krwią.
Jest rok 1945. Właśnie dobiegła kresu ciągnąca się bez koń
ca wojna, która zawładnęła życiem całego kraju, i Anglicy
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wzory-tatuazy.htw.pl