-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
PsychodramaPoul AndersonT�umaczy�:Wiktor Bukato1Je�li chcemy zrozumie�, co si� wydarzy�o - co jest istotne, je�li mamy unikn��nast�pnych, jeszcze gorszych tragedii w przysz�o�ci - musimy zacz�� od odrzucenia wszelkichoskar�e�. Nikt nie zaniedba� swych obowi�zk�w; �adne dzia�anie nie by�o bezsensowne. Ktom�g�, bowiem przewidzie� ostateczny wynik lub jego natur�, nim by�o za p�no? Powinni�myraczej wyrazi� uznanie dla ducha, z jakim ci ludzie walczyli z nieszcz�ciem, najpierw wewn�trzu siebie, a potem na, zewn�trz, gdy mieli ju� pewno��. Jest faktem, �e istniej� progirzeczywisto�ci, oraz �e to, co si� znajduje za takim progiem, jest ca�kowicie odmienne od tego,co jest przed nim. Chronos pokona� daleko wi�cej ni� otch�a� Kosmosu: pokona� r�wnie�pr�g ludzkiego do�wiadczenia.Francis L. Minamoto, �mier� pod Saturnem:Odmienny pogl�d (Pisma Uniwersytetu Apollo,Leyburg, Luna, 2057)- Lodowe Miasto znajduje si� obecnie na horyzoncie - m�wi Kendrick. Wie�e miasta�wiec� niebieskim blaskiem. - M�j gryf rozpo�ciera skrzyd�a do lotu. - Wiatr ze �wistemprzelatuje mi�dzy wielkimi, t�czowymi p�atami. Peleryna Kendricka sp�ywa z jego ramion:powietrze k�sa przez pier�cienie kolczugi i otacza go ch�odem. - Pochylam si� i rozgl�dam zatob�. - W��cznia w lewej r�ce stanowi przeciwwag�; jej ostrze po�yskuje blado ksi�ycowymblaskiem, kt�ry Kowal Wayland zakl�� w stali.- Tak, widz� gryfa - m�wi do� Ricia. - Wysoko i daleko, niczym komet� ponadmurami otaczaj�cymi podw�rzec. Wybiegam spod portyku, by lepiej widzie�. Stra�nikpr�buje mnie zatrzyma�, chwyta za r�kaw, ale rozdzieram delikatny jak paj�czyna jedwab ip�dz� na otwart� przestrze�. - Zamek elf�w ko�ysze si�, jakby rze�biony l�d przemienia� si� wdym. Ricia wo�a �arliwie: - Czy to istotnie ty, ukochany?- Zatrzymaj si�! - ostrzega Alvarlan ze swej tajemnej jaskini oddalonej o dziesi��tysi�cy mil. - Si� ci my�l� wie��, �e je�li Kr�l powe�mie podejrzenia, i� oto nadlatuje panKendrick z Wysp, wy�le przeciwko niemu smoka albo przeniesie ci� zakl�ciem tam, sk�d nieuda mi si� ciebie uratowa�. Wracaj, ksi�niczko Maranoa. Udawaj, �e uzna�a�, i� to tylkoorze� nadlatuje. Rzuc� czar prawdom�wno�ci na twoje s�owa.- Unosz� si� wysoko - m�wi Kendrick. - Je�eli Kr�l Elf�w nie u�yje szklanej kuli, niepozna, �e na grzbiecie tego zwierz�cia siedzi je�dziec. St�d b�d� obserwowa� miasto i zamek.- A potem? Tego nie wie. Wie jedynie, �e musi j� uwolni� lub zgin�� w tej wyprawie. Jakd�ugo jeszcze to b�dzie trwa�o, ile jeszcze nocy ksi�niczka sp�dzi w obj�ciach Kr�la?- Zdaje si�, �e mieli�cie szuka� lapetusa - przerwa� Mark Danzig.Jego suchy ton poderwa� tr�jk� pozosta�ych. Jean Broberg zaczerwieni�a si� zzak�opotania, Colin Scobie z irytacji, Luis Garcilaso wzruszy� ramionami, u�miechn�� si� iodwr�ci� wzrok ku konsoli pilota, przy kt�rej siedzia� przypi�ty pasami. Przez chwil� kabin�wype�nia�a cisza, cienie i promieniowanie p�yn�ce z Wszech�wiata.Aby nie zak��ca� obserwacji, wszystkie �wiat�a wy��czono z wyj�tkiem kilku s�abych�wiate�ek na aparaturze. Iluminatory od strony S�o�ca zas�oni�te. W pozosta�ych t�oczy�y si�gwiazdy, tak liczne i jasne, �e nieomal przes�ania�y ciemno��, w kt�rej tkwi�y. DrogaMleczna by�a rzek� �wiat�a. Jeden z iluminator�w pokazywa� Saturna w drugiej kwadrze,jego o�wietlon� bladoz�ot� cz��, opasan� bogatymi klejnotami pier�cieni, a stron� nocn�s�abiutko odbijaj�c� od ob�ok�w �wiat�o gwiazd i ksi�yca. Saturn by� mniej wi�cej tej samejwielko�ci, co Ziemia obserwowana z Ksi�yca.Z przodu by� Lapetus. Okr��aj�c go, statek wirowa� jednocze�nie, by zachowa� sta�epole widzenia. Przelecia� lini� �witu i po chwili znalaz� si� nad p�kul� zwr�con� kuSaturnowi. Pozostawi�, wi�c za sob� ja�ow�, zryt� kraterami ziemi�, a teraz mia� w doleo�wietlony S�o�cem l�dol�d. Biel o�lepia�a, migota�a iskrami i barwnymi strz�pkami,strzela�a w niebo fantastycznymi kszta�tami - cyrki, szczeliny, pieczary obramowaneb��kitem.- Przepraszam - szepn�a Jean Broberg. - To zbyt pi�kne, niewiarygodnie pi�kne i...prawie zupe�nie podobne do tego miejsca, w kt�re przenios�a nas nasza gra... przezzaskoczenie...- Hm! - mrukn�� Mark Danzig. - Dobrze wiedzieli�cie, czego tu si� spodziewa�, idlatego sami sprawili�cie, �e gra przenios�a was w kierunku czego�, co by te widokiprzypomina�o. Nie starajcie si� zaprzecza�; od o�miu lat obserwuj� te zagrywki.Colin Scobie �achn�� si� gwa�townie. Obroty statku i jego przyci�ganie by�y zbytniewielkie, aby da� zauwa�alny ci�ar, tote� gwa�towny ruch sprawi�, �e Scobie przelecia� wpowietrzu przez kabin� i zatrzyma� si� dopiero na klamrze w pobli�u chemika.- Czyli wed�ug ciebie Jean k�amie! - warkn��.Najcz�ciej Scobie zachowywa� rubaszn� pogod� ducha, tote� teraz nagle wyda� si�gro�ny. By� to wielki, trzydziestoparoletni m�czyzna o w�osach barwy piasku; kombinezonnie skrywa� jego mi�ni, a mars na twarzy jeszcze pog��bia� jej surowy wygl�d.- Prosz� was! - wykrzykn�a Broberg. - Nie k��� si�, Colin.Geolog obejrza� si� na ni�. Jean Broberg by�a szczup�� kobiet� o delikatnych rysach.Przy jej czterdziestu dwu latach, mimo kuracji odm�adzaj�cej, czerwonobr�zowe w�osyopadaj�ce na ramiona tu i �wdzie po�yskiwa�y biel�, a wok� wielkich szarych oczu pojawi�ysi� zmarszczki.- Mark ma racj� - westchn�a. - Jeste�my tu w celach naukowych, a nie po to, by �ni�na jawie. - Wysun�a d�o�, by dotkn�� ramienia Scobiego. U�miechn�a si� z zawstydzeniem.- Wci�� czujesz w sobie osobowo�� Kendricka, prawda? Szlachetnego, opieku�czego... -Zamilk�a. W g�osie pojawi�y si� tony takie same, jak u Ricii. Zakry�a usta i znowupoczerwienia�a. Od powieki oderwa�a si� �za i odlecia�a po�yskuj�c, unoszona pr�dempowietrza.Zmusi�a si� do �miechu.- Ale ja jestem jedynie fizykiem o nazwisku Broberg, m�j m��, astronom, ma na imi�Tom, a dzieci to Johnnie i Billy.Jej wzrok pow�drowa� ku Saturnowi, jakby szukaj�c statku, w kt�rym czeka�a jejrodzina. Mo�e by go i dostrzeg�a, jako gwiazd� poruszaj�c� si� w�r�d gwiazd za pomoc��agla s�onecznego. Jednak�e �agiel by� teraz zwini�ty, go�ym okiem za� nie by�o wida� nawettak pot�nego kad�uba, jaki mia� Chronos, dzieli�y ich, bowiem miliony kilometr�w.- A c� w tym z�ego - zapyta� Luis Garcilaso ze swego fotela pilota - je�li b�dziemyci�gn�� nasz� male�k� commedia dell'arte? - Jego arizo�ski akcent by� przyjemny dla ucha. -L�dujemy dopiero za jaki� czas, a p�ki, co, tyra za nas pilot automatyczny. - Garcilaso by�niewysoki, �niady, zwinny; nie przekroczy� jeszcze trzydziestki.Danzig skrzywi� si� niezadowolony. By� ju� po sze��dziesi�tce, ale dzi�ki swoimzwyczajom oraz kuracjom odm�adzaj�cym zachowywa� spr�yste ruchy i szczup�� sylwetk�;m�g� �mia� si� ze zmarszczek i �ysienia. Teraz jednak �miech od�o�y� na p�niej.- Naprawd� nie wiecie, o co chodzi? - Jego haczykowaty nos mierzy� prosto w ekranskanera, pokazuj�cy powi�kszenie obrazu ksi�yca. - Bo�e Wszechmocny! Mamy otowyl�dowa� na nowym �wiecie - male�kim, ale jednak �wiecie i dziwnym tak bardzo, �e niemo�emy nawet zgadn�� jak. Nikt tu jeszcze nie by�, pr�cz jednego przelatuj�cego pr�bnikabez za�ogi i jednego automatycznego �adownika, kt�ry wkr�tce przesta� nadawa�. Niemo�emy polega� jedynie na kamerach i miernikach. Musimy korzysta� r�wnie� z oczu im�zg�w. - Zwr�ci� si� do Scobiego. - Ty powiniene� to czu� w ko�ciach, nawet, je�li innitego nie rozumiej�. Pracowa�e� zar�wno na Lunie, jak i na Ziemi. Pomimo uczestniczenia wpowstaniu tych wszystkich osad, pomimo wielu bada� nigdy nie spotka�a ci� �adna przykraniespodzianka?Scobie odzyska� r�wnowag�. W jego g�osie pojawi�a si� owa mi�kko��, kt�raprzypomina�a pogod� g�r w Idaho, sk�d pochodzi�.- To prawda - przyzna�. - Nie ma czego� takiego jak zbyt wiele informacji, kiedy si�jest poza Ziemi�, czy wystarczaj�ca ilo�� informacji. - Zatrzyma� si�. - Tym niemniejboja�liwo�� mo�e by� r�wnie niebezpieczna jak pop�dliwo��... cho� nie znaczy to, �e tyjeste� boja�liwy, Mark - doda� po�piesznie. - Sk�d�e, przecie� mogliby�cie �y� sobiespokojnie razem z Rachel z emerytury.Danzig odpr�y� si� i u�miechn��.- To dla mnie wyzwanie, �e si� tak pompatycznie wyra��. Ale mimo wszystko chcemywr�ci� do domu, kiedy ju� tu b�dzie po robocie. Powinni�my zd��y� w sam raz nakonfirmacj� prawnuka czy dw�ch. Dlatego potrzebne jest, aby�my pozostali przy �yciu.- Mnie chodzi o to, �e je�li kto� zaczyna odczuwa� onie�mielenie, to mo�e si� to dlaniego sko�czy� gorzej ni�... A, niewa�ne. Pewnie masz racj�, a my niepotrzebnie zacz�li�myz tym fantazjowaniem. Przedstawienie troch� nas wci�gn�o. To si� ju� nie powt�rzy.A jednak, kiedy Scobie ponownie spojrza� na l�dol�d, w jego oczach by�o co� wi�cejni� tylko beznami�tno�� uczonego. Podobnie by�o w przypadku Broberg i Garcilasa. Danziguderzy� pi�ci� w otwart� d�o�.- Ta gra, ta cholerna, dziecinna gra - mrukn�� tak cicho, �e jego towarzysze nieus�yszeli. - Nie mieli czego� rozs�dniejszego?2Czy nie mieli czego� rozs�dniejszego? Mo�e i nie.Je�li mamy odpowiedzie� na to pytanie, trzeba cofn�� si� troch� w historie. Kiedypierwsze dzia�ania gospodarcze w Kosmosie da�y nadziej� na uratowanie cywilizacji i Ziemiod zag�ady, sta�o si� konieczne lepsze poznanie najbli�szych jej planet, zanim zacznie si� jeeksploatowa�. Rozwi�zywanie tego zadania nale�a�o zacz�� od Marsa, jako planety najmniejwrogiej cz�owiekowi. �adne prawa przyrody nie wzbrania�y wysy�ania tam niewielkichstatk�w kosmicznych z za�og�. Jedynym przeciwwskazaniem by�o absurdalne zu�ywanieogromnych ilo�ci paliwa, czasu i wysi�ku, by trzy czy cztery osoby mog�y sp�dzi� kilka dni wjednym punkcie na powierzchni planety.Budowa jednostki J. Peter Vajk zabra�a du�o wi�cej czasu i pieni�dzy, ale op�aci�a si�,gdy statek, a w�a�ciwie k... [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wzory-tatuazy.htw.pl